dziennik emigranta



Poniedziałek. Postanowiłem w końcu zalegalizować mój pobyt w UK, po hm... kilku latach. Jestem już chyba za stary żeby walczyć z Homo Office i urzędami utrudniającymi życie ludziom.Dzisiaj po dziesiątej mam spotkanie z urzędnikiem w sprawie ubezpieczenia czyli tak zwanego inszuransu. Urzędnik pyta jedynie o to co konieczne, nie zmuszając mnie do kłamstw, ani tłumaczenia się dlaczego po tylu latach pobytu wUK, nie mam jeszcze inszuransu, ani nie jestem zarejestrowany w HomoOfice. Po pierwszej jadę autobusem do Chichesteru i rejestruję sie w mającej dobrą opinię wśród polaków agencji First People. Po wypełnieniu formularzy dziękują mi i niczego nie proponują. Idąc na dworzec nauczony doświadczeniem że po rejestracji w agencji, jeśli od razu nie dostaniesz od nich pracy to możesz czekać miesiącami albo i latami, dzwonię do pani Małgorzaty do Pagham. Zgadza się specjalnie dla mnie zrobić spotkanie rekrutacyjne w środę o dziesiątej. Jeśli wcześniej nie znajdę pracy lub nie dostanę oferty z żadnej agencji, oczywiście pojadę tam. Wracając autobusem zauważam że moja poprzednia firma jest położona bardzo blisko fabryki w Pagham. Nawet nie wiedziałem że pracowałem zaledwie pięćset metrów dalej na magazynie w Roundstone na kwiatowej farmie. Rano zdarza się też niezbyt miła historia. Kobiety z agencji rozmawiają ze sobą, i patrząc w moją stronę mówią o pracy na farmie, a ja pytam siedzącego obok polaka czy mówią do mnie. On, jeszcze nie wiem że nie zna słowa po angielsku, mówi że tak. Wstaję, powoli podchodzę do nich i pytam. na co jedna z nich w niezbyt grzeczny sposób mówi mi żebym siadał i pokazuje palcem na krzesło. Mam zamiar wyjść jednak nie będę znowu tracił czasu na rozmowy w sprawie spotkania z urzędnikiem i czekanie, więc po namyśle zostaję. Więcej tam już nie pójdę. To dlatego między innymi jadę do Chichester i dzwonie do pani Małgorzaty.[Umawiamy się na spotkanie rekrutacyjne w środę o dziesiątej. Przyjeżdżam autobusem i czekam w kantynie. Pani M. nie zjawia się. Już w drodze powrotnej przypominam sobie sen jaki śnił mi się ostatniej nocy. Kiedyś w zamierzchłych czasach spaliłem Pagham, pisząc dosadniej puściłem go z dymem. Musieli nieżle narozrabiać! I stąd zapewne ta wzajemna niechęć, moja do Pagham i wioski do mnie. Nie czuje żadnych wyrzutów sumienia, może więc zasłużyli na to. No i"trudno", nie będę pakował zmodyfikowanej genetycznie kukurydzy, i wstawał o czwartej rano, żeby dojść na szóstą do pracy -bo pierwszy autobus dojeżdża z Bognor do Pagham o szóstej czterdzieści. I bagatela, to tylko sześć kilometrów, a potem dziesięć albo dwanaście godzin pracy ] Chichester jest większy od Bognor, co od razu rzuca się w oczy. Podobnie ruch na ulicach bardziej przypomina ruch wielkomiejski, i więcej jest tam mijanych, śpieszących się dokądś przechodniów. Dwudziestego szóstego zaczyna się w Chichester festiwal muzyczny od Abby do reggae, czyli mydło i powidło. Poza tym więcej aut i spalin, i czuć jakąś gęstą energię w powietrzu. Bognor to sielanka, spokój i przestrzeń.

Na koniec jeszcze jedno,bo mógłbym tak pisać w nieskończoność. Mógłbym pisać o festiwalu w nieodległym Brighton, który trwa cały miesiąc, a którym tak się wszyscy podobno zachwycają. O Brajanie Eno i o dziadkach z The Damned.. O przepięknych statkach i uginających się od zawieszonych na ich ścianach kwiatów, starych, zabytkowych, drewnianych domach. Więc na koniec napiszę bardzo zwyczajnie że zauważyłem że nie warto się sugerować tak zwanymi pierwszymi reakcjami ludzi. Ludzie podczas pierwszego kontaktu mili i pomocni, następnym razem podczas rozmowy mogą się okazać niezbyt sympatyczni. I odwrotnie. Może po prostu nie mieli czasu, albo mieli zły dzień lub są czymś zdenerwowani czy też bardzo zajęci. Naprawdę nie warto się zniechęcać. Trzeba też próbować nie poddawać się. Nawet jeśli wiem yże popełniamy błędy i mówimy z niewłaściwym akcentem albo nawet plączemy się -zawsze jest to jakiś krok do przodu, a to co wywalczyliśmy sami dodaje nam siły, energi i odwagi. Stajemy sie też dzięki temu bardziej odważni i dorośli.


ANGLIA TONIE

zapiski z Anglii cz2.



Muzyka za kratami



Przynajmniej dwa razy dziennie idąc do miasta na skróty ulicą London Road, albo wracając do domu, mijam tego faceta, a jego sklep co najmniej ze cztery razy. Zaraz gdy tylko przejdę przez położony nad torami ładny zielony mostek i zejdę schodkami w dół. Potem jeszcze przechodzę na drugą stronę ulicy i przez chwilę idę London Road, ale to dosłownie przez moment. Góra sto metrów,nie więcej. Pomalowany na ciemno zielono sklep mógłby być atrakcją tego miasta,ponieważ wyróżnia się z ogólnego tła, i pasuje raczej do amerykańskiego getta, lub Łodzi albo Wrocławia sprzed trzydziestu lat. Właściciel sklepu od razu też zwrócił moją uwagę. Jest sfrustrowany, nie zadowolony z życia i jakby w wyglądzie niechlujny. Ma rzadką brodę w kolorze jasnego brązu, która raczej przynajmniej z daleka wygląda na nie ogoloną, i minę obrażonego na cały świat człowieka. W swoim zakratowanym sklepie, który uszedł by w Chicago ale nie tu na południowym wybrzeżu, sprzedaje stare kasety, czarne winylowe płyty i mocno zdezelowane przez czas plakaty. Bardziej pomieszczenie przypomina muzeum niż sklep muzyczny.Ma tu prawie wszystko. Od Presleya, przez Santanę do Vangelisa. Proszę zwrócić uwagę, napisałem jakby, nie napisałem że jest niechlujny. Siedzi na swojej warcie na składanym krzesełku przed sklepem z nogą założoną na nogę, patrzy urażony przed siebie albo przegląda poranną gazetę, a ja zastanawiam się po co to robi. Bo nikt do sklepu nie przychodzi. Jest chyba weteranem epoki rokendrola i rocka, i prędzej umrze niż zejdzie z posterunku. Dobrze, po chwili zastanowienia się zmieniam zdanie i myślę, że przecież muzyka rockowa jest częścią przynoszącego ogromne dochody,komercyjnego rynku, a nie żadnym rewolucyjnym podziemiem. Nie zauważył tego biedak, pomylił epoki i czasy. Czy jak? Nie zauważył że rewolucja już dawno dokonała się a następnie przeszła w fazę komercji, a po niej było jeszcze kilka innych. Typowy błąd poznawczy i rodzaj stuporu trwający dwadzieścia lat lub więcej? Szukam jednak innych przyczyn, bo to by było zbyt proste. Ludzie wymieniają się plikami muzycznymi przez internet i tam też mogą sobie posłuchać tego co ich interesuje, a nawet obejrzeć Poza tym jest też dvd i płyty kompaktowe. Jedno i drugie wypchnęło go z rynku i sprawiło że nie ma zapotrzebowania na jego towary. Dobrze, ale może tak naprawdę obserwuje policjantów pracujących zaraz po drugiej stronie ulicy? Lub jest na rencie, i sklep to sposób na zajęcie czymś dnia i ucieczka przed nudą? Może chce mi coś przekazać poprzez swoje siedzenie. Że na przykład ja jestem zbyt sztywny w swoich poglądach i zapatrywaniu na życie, i powinienem stać się bardziej elastyczny?
Pewnego popołudnia w piątek tuż przed meczem Anglia: Algieria przyszło olśnienie i nagle zrozumiałem. On swoją muzykę zamknął za kratami. On ją po prostu uwięził, a razem z nią także swoją duszę i siebie samego. Ale to drugie to już jego problem. Podziw po miesiącu przechodzi powoli w dystans.


Karnawał w Bognor Regis




Sobota rano. Deszcz przestał padać i znikł przyniesiony wraz z nim do pokoju przez otwarte całą noc okno, zapach morza. Niebo jest trochę ponure ale może nie będzie padało i zrobię kilka zdjęć podczas dzisiejszego karnawału. Wstaje pełen optymizmu. Choć kiedy jeszcze leżałem, bezczelnie próbowało się we mnie wedrzeć zwątpienie i następnie zawładnąć moim ciałem. Walczyłem z nim przez jakiś i następnie postanowiłem nie dopuszczać go do siebie, ponieważ walka z nim zabiera zbyt dużo energii. Samo jej podjęcie, co prawda lepsze od biernego poddania się temu uczuciu, jest już porażką. Nie dopuszczać do siebie złych myśli i niedobrych emocji. Albo posiadam siebie na własność i jestem panem siebie samego, albo nie. Dosyć tego! Wstaję z łózka i ubieram się. W pewnym momencie spostrzegłem że jestem strasznym egoistą. Patrzę na ludzi pod kątem przydatności. Mianowicie czy mogą mi dać pracę, najlepiej lekką i dobrze płatną, czy mogą mi pomóc w znalezieniu taniego i wygodnego mieszkania, i w dostępie do darmowego internetu. Taka postawa roszczeniowa wobec innych. Wstyd Nie widzę ludzi jako takich i jako moich znajomych, takich jacy są i co mają. Świetnie, stwierdzam, nie będę się nudził, ale naprawiał swoje błędy. jakie to okropne! Nic, tylko pieniądze, mieszkanie, rzeczy. Całkowite uwikłanie się materię i w sprawy dotyczące przetrwania, czyli jak zwierzęta w dżungli. Z jednej strony czytałem kiedyś w książce napisanej przez zwolenników Tomizmu i filozofii Tomasza z Akwinu że osąd użyteczności to sprawa podstawowa w przetrwaniu człowieka. Podzielam je i nie zamierzam się z tych poglądów wycofywać. Z drugiej jednak strony uważam że nie należy przesadzać. Pomagać czasami innym, oczywiście tak, ale całkiem dobrowolnie. Zresztą dużo zależy od umowy jaka została zawarta między ludźmi.Mam na myśli oczywiście dobrowolne relację , a nie jakieś przymusowe narzucone z góry zobowiązania, których wcale nie chcemy.Wiem że teraz kiedy żyjemy w czasach przymusowych umów narzucanych nam najczęściej przez rządy i instytucje z nimi związane, oraz czasach przymusowej redystrybucji, ludzie stali się nieufni. I trudno im odmówić racji. Bo jak to, rząd zabiera nam w Polsce prawie dziewięćdziesiąt procent naszych dochodów, a my mamy jeszcze pomagać innym? Bez przesady.



. No dobrze, zostawmy to. Jaki będzie karnawał zastanawiam się. Na pewno nie taki ogromny i pełen rozmachu jak ten który odbywa sie co roku w Brighton. W Brighton co najmniej kilka tysięcy samych tylko dzieci pracuje nad doborem strojów już parę miesięcy wcześniej zanim rozpoczną karnawał swoją słynną Paradą Dziecięcą. Do tego jest to przecież impreza komeryjna z ciekawym Festiwalem Otwartych Domów i koncertami odbywającymi się w świetnym Pokoju Muzycznym, w Pawilonie Królewskim. Bognor pomimo że królewskie, nie można też chyba porównać do wschodniego Dorsetu i na przykład pęknych plaż Bournemouth. Chociaż przyznać muszę że lubię kamieniste wybrzerze Bognor, a leżenie na okrągłagłych małych kamieniach jest podobno bardzo zdrowe. Nie wiem także kto i dlaczego wymyślił dla tego regionu nazwę "angielskie Goa" Może i tak było kiedyś w zbuntowanych latach sześdziesiątych, lub w czasach popularności Ravu i muzyki transowej? I co ma wspólnego Bognor albo stary rzymski Chichester z przedziwną mieszaniną mistyki, muzyki i sztuki jaka popularna jest w Goa? Chodzi o ciepło i łagodny klimat? Może. W każdym razie czekam. Przed drugą idę do parku, ale w parku nic się nie dzieje. Następnie podążam na deptak, a potem nad morze. Widzę dużo ludzi, a w oddali słyszę jakieś dźwięki. Idę tam. I po chwili widzę grupy przebranych w kolorowe stroje ludzi. Sam karnawał jest raczej przemarszem grup tanecznych poprzez bulwar nadmorski. Całkowity misz-masz, od grupy karate począwszy po kościół baptystów. Są i grupy typowo taneczne. Niektóre nawet ciekawe. W aparacie wstyd przyznać siadają mi baterię i z setki zdjęć wychodzi zaledwie dziesięć. Po południu wracam do domu. Na twarzy właściela sklepu przy London Road, gdy go mijam widzę ślady uśmiechu. Może jest jeszcze inaczej niż myślałem? Facet jest dajmy na to muzykiem, i nie był w stanie utrzymać się ze swojej pasji?

Mikael Starszy

Ktoś stuka do drzwi. Zamiast - com in - mówie po angielsku - proszę - ale drzwi się nie otwierają i nikt przez nie nie wchodzi. Więc wstaje z fotelu i otwieram je. W drzwiach ukazuję się postać Mikaela Starszego, i rozpoczynamy rozmowę. Mikael mówi że kuleje i prosi mnie o przysługę. To znaczy chce żebym kupił mu tytoń, tanią wódkę i dwie trzylitrowe butelki cedra. Ja się na początku wymawiam jak mogę. On jednak nie daje za wygraną. Boli go noga i nie może chodzić, to jest argument i końcu ulegam. Podjeżdża zamówiona przez niego taksówka, a ja wsiadam i jadę do położonego o jakieś trzysta metrów od domu sklepu. Robię zakupy, płacę kierowcy pięć funtów i wysiadam przed domem. Wchodzę do pokoju mieszczącego się pod numerem czwartym. W jego pokoju panuje wprost nieopisany bałagan. Walające się po podłodze puste niebieskie plastikowe butelki po cedrach, wszędzie porozrzucane puste prawdopodobnie opakowania po tytoniu marki Golden Virginia w zielonym opakowaniu. Mike zaprasza mnie do środka i częstuje wódką. Pyta na co mam ochotę czy na samą czystą wódkę czy też na wódkę pomieszaną z cedrem Dokładniej to brzmi - wolisz wódkę czy wódkę z cedrem - odpowiadam że to pierwsze. Mikeal zaczyna opowiadać mi o sobie. Wcześniej pracował w call center. Nie wiem za bardzo co to było, poza tym że była to jakaś "centrala" telefoniczna -ale nie pytam. Nie założył też rodziny, ani nie ma dzieci. Nikt więc nie towarzyszy mu w jego chorobie i niedoli. Za wyjątkiem właczonego ciąge telewizora, co jest w Anglii zjawiskiem chyba powszechnym, i pustych niebieskich butelek po cedrze zapełniających podłogę pokoju. Ja też nie założyłem jeszcze rodziny, jednak dla mnie moja wymuszona samotność jest powodem do zmartwień. Dla niego, a przynajmniej tak twierdzi, to wolność, brak zobowiązań, trosk i zmartwień. Mam inne zdanie na ten temat, ale nie polemizuje z nim jednak. Bo czy człowiek który spędza prawie cały czas w swoim pokoju, w towarzystwie włączonego ciągle telewizora i alkoholu może być szczęśliwy? Zresztą teraz już chyba nic nie zrobi i nie zmieni swojego życia. Nawet jak spostrzerze swój błąd to niestety spóźnił się. Wcześniej gy był młodszy podróżował trochę. Był przez pewnien czas w Holandii, w Amsterdamie. I przez rok mieszkał z kobietą w Paryżu. Czy łączyło go z tą kobietą jakieś głębsze uczucie, i jest to kluczem do zagadki jego życia? Nie wiem, trudno powiedzieć. On określa wydarzenia ze swojego życia pod kątem przyjemności. Podobnie związek z tamtą kobietą - Była piękna - mówi do mnie rozmarzonym głosem zapalając papierosa skręconego z tytoniu "Golden Virginia". Dziękuje mu za gościnę i wracam do siebie. Oglądam telewizję. Rozkręca się Meksyk i Urugwaj. Bo Paragwaj już na poczatku pokazał się z dobrej strony. Podobnie po niezbyt ciekawym pierwszym meczu ruszyła do przodu Argentyna nie mając zupełnie respektu przed gospodarzami turnieju. Jestem głodny. Robie sobie zupę, a gdy ją zjadam wychodzę robić zdjęcia. Na ulicy odbija mi się jej smak, a kilku młodych ludzi idących przede mną odwraca głowy w moją stronę. Kiedy wracam do domu, na kolację przyrządzam sobie zupę z torebki za dziewięć albo dzieisęć pi. Jej smród kojarzy mi się z alkoholowym kacem. W smaku dla odmiany, zupa przypomina miesznkę wołowego łoju z mydlinami, z przewagą tego drugiego Wyjadam makaron a resztę wylewam. Następnie myje dokładnie kubek płynem do mycia naczyń . Natychmiast, żeby zabić ten zapach i nie mieć uczucia mdłości wypijam zrobioną z dwóch łyżeczek kawę rozpuszczalną. Jednak nadal czuje w pokoju ten smród. Nawet papierosy mi tym śmierdzą.

Mikael Młodszy.

Napisałem "Młodszy" bo z wyglądu zbliża się do pięćdziesiątki, i jest przynajmniej na oko o jakieś dziesięć lat młodszy od starszego. Ubiera się też w sposób nazwijmy to bardziej nowoczesny. Nosi "młodzieżowe" koszule w kratę i ma zaczesane do góry włosy, co jest chyba na wyspach modą typowo angielską a nie jak wcześniej sądziłem celtycką, czyli szkocką i irlandzką. Mało tego w szkocji na takie zaczesane do góry fryzury u mężczyzn, ludzie na ulicach reagują często z nechęcią -co zauważyłem w Edynburgu. Natomiast tu w Angii są one bardzo polularne, bardziej popularne są też noszone przez mężczyzn w różnym wieku, od sześćdziesiątki aż po nastolatków kolczyki i kólka w uszach, nosie i brwiach. Mikael Starszy ubiera się w kolorowe koszule i spodnie prasowane do kantu, najchętniej koloru popielatego, preferuje więc modę bardziej z poprzedniej epoki -nazwijmy to modą z czasów moich rodziców. Co jeszcze mógłbym napisać aby zcharakteryzować i bardziej przybliżyć jego wygląd, pamietając jednak że napisałem o nim i o moich sąsiadach już parę słów wcześniej. I nie powtarzać tego, bo po co.

Więc po pierwsze. Mam wrażenie że prawie wszyscy domownicy nigdzie nie pracują, a żyją z zasiłków albo emerytury, Może za wyjątkiem sąsiada spod numeru trzeciego, którego prawie nie znam a którego prawie nigdy nie ma w domu. No i Michelle, która wydaje mi się że może gdzieś pracować. Wszyscy mężczyźni w domu kuleją na prawą nogę, i całość raczej sprawia ważenie miejsca gdzie ludzie mogą na starość zatrzymać się i spokojnie wegetować do końca swoich dni.Oczywście płacąc za to. Podobnie Mikaell Młodszy kiedy schodzi po schodach na dół do kuchni, a mieszkamy na pierwszym piętrze, ma wyrażne problemy z chodzeniem, wie że stojąc za nim widzę to i próbuje znależć się w sytuacji. Ja także, próbuje nie widzieć jego problemu. Generalnie jest przyjacielski. Kiedy na przykład przychodzi poczta, a przychodzi zazwyczaj pomiędzy godziną dziesiątą a dwunastą, roznosi ją po pokojach mieszkańców starając się być pomocnym lub mając może z tytułu opieki nad domem jakies zniżki u własciciela za czynsz. Znowu ogladam telewizor, a dokładniej Mistrzostwa. Serbia, najsłabsza drużyna w rogrywkach wygrywa z niemcami. Niemcy jak się okazuje nie zawsze są maszyną do strzelania bramek, a gdy przegrywają gubią sie strasznie i zupełnie nie panują nad emocjami.Zdenerwowany niemiecki trener chodzi tuż koło linii boiska tam i spowrotem, i rzuca plastikową butelką o ziemię. W tym momencie żarty w rodzaju -czy turecki kolega Łukasza Podolskiego i Mirosława Klause będzie się musiał nauczyć mówić po polsku aby lepiej z nimi współpracować tracą rację bytu bo Klause dostał czerwoną kartkę, a drużyna niemiecka jest całkiem rozbita. Dla serbów mecz z niemcami to swięta sprawa. O rozbicie Jugosławi oskarżają przecież właśnie niemców a o bombardowanie miast serbskich NATO w tym i wojska niemieckie. Podobnie za inicjatora odłączenia Kosowa od Serbii uważają USA i Niemcy. Problemy przeżywa także drużyna Francuska. Oni już nie biegają jak konie. Drugi mecz przegrali i nie strzelili żadnej bramki. Nie za dobrze jest też z Anglią. Algierczycy to nie zabwa, zresztą nie ma słabych drużyn w turnieju, i Anglikom pomyślnie udaje się zremisować. Czeka ich jeszcze mecz ze Słowenią o tak zwane wszystko. Słowenia pozwoliła sobie na remis z USA i teraz nie jest pewna awansu. Ma najwięcej punktów lecz w przypadku przegranej może nie wyjść z grupy.

Michelle

Dla nikogo dom przy ulicy Annandale Avenue, nie jest co oczywiste pierwszym domem. I o ile Mikael Starszy pochodzi chyba stąd bo jego matka pracuje niedaleko na farmie na której uprawiają grzyby, prawdopodbnie pieczarki, o tyle Michelle przyjechała tu aż z przemysłowego Menchesteru. Z Menchesteru, otrzymuje także pocztę, od rodziców. Dokładniej chyba od swojej matki i od córki. Ma gesty damy i zachowuje elegancko, ubiera się powiedzmy że tak sobie, i posiada najbardziej męski głos w całym domu. Co ją dosyć wyróznia od reszty towarzystwa. Niedziela rano. Śni mi się że złożyłem kiedyś w jednym ze swoich poprzednich żywotów śłubowanie. Bagatela! Że w Anglii osiągnę oświecenie. Zakładając oczywiście prawdziwość snu, bo i jak to potwierdzić. Dlaczego akurat Anglia miała by być dla mnie takie ważne? Bo żyłem tu kiedyś co najmniej parę razy? Kołata mi sie to jednak po głowie od jakiegoś czasu. Idę do miasta, a po drodze wstępuje do polskiego sklepu żeby sobie kupić jakąś bardziej strawną zupkę. Biorę dwie torebki po pięćziesiąt penny za każdą. Razem płacę funta. Sprzedawczyni pyta - tylko to - a ja odpowiadam - tak, tylko to - Reflektuje się jakby, trobię robi jej się głupio i staje się uprzejma. Gdy jej daje pieniądze mówi -dziekuje bardzo - Czy to wyuczona przyzwoitość? Religijna, wynikająca z wyznawanej wiary, a nie autentyczna. Nie wiem, w każdym razie lepsza taka niż zwyczajne chamstwo. Wychodzę ze sklepu i deptakiem, czyli ulicą Stacyjną idę nad morze. Z kąpieli jednak nici, morze jest bardzo brudne dzisiaj, pełne mułu, piasku i brudnej piany. Kiedy idę z powrotem przechodzę koło polskich delikatesów, ponieważ Arkady są dzisiaj zamknięte. I widzę, już tuż na rogu jak biegnie dżentelmen w średnim wieku, z małą siatką w dłoni w której ma dwie lub trzy butelki przypominające polskie tanie wino, a sam dżentelmen przypomina mi z wygladu i ubioru ludzi stojących kiedyś w bramach na warszawskiej Pradze i krakowskim Kazimierzu. Wracając zachodzę do Tesco żeby kupić tytoń. Gdy nadchodzi moja kolej mówię do sprzedawczyni - amber leaf in the box, pease - nie ma więc dziewczyna proponuje mi gold werginia w zielonym opakowaniu, też w pudełku. Sprzedający przy sąsiedniej kasie menadżer, młdy dobrze ubrany murzyn, chce jej i przez to i mnie wepchać duże opakowanie [40 albo 50 gram] jednak oboje zgodnie protestujemy. .

Po powrocie do domu właczam telewizor. Obudziła sie Portugalia, i Hiszpania.


Blekotomania

Bełkotonomia



Środa. Mecz o "wszystko" Po tym jak za burtą znalazła sie drużyna francuska, a oburzony trener francuskiej drużyny zajęty jest głównie składaniam oświadzeń których i tak prawie nikt nie słucha -no chyba tylko po to żeby sie pośmiać- teraz taki sam los grozi drużynie niemieckiej i Anglii. Anglia tonie. Zresztą toną całe wyspy, co szczególnie widać na przykładzie Irlandzkim. Bardziej w sensie gospodarczym, a drużyna angielska wracając do piłki nożnej nie miała nigdy szczęścia w rozgrywkach pucharowych. Kto może wyjeżdża z Irlandii. Jeśli emigruje na stałe to następnie wyrusza do Kanady, Australii, albo Nowej Zelandii. Jeśli nie jest zdecydowany, i myśli głownie o zarabianiu pieniędzy to wybiera raczej Holandię. Niektórzy wyjeżdżają nawet do Honkongu. A co w politycznej trawie piszczy? Nie piszczy tam niestety nic dobrego. Nowy rząd chce podnieść podatki, a o rozwiązaniu Homo Officu nawet nikt nie wspomina. Kolejna sprawa, wojna kosztuje i to sporo. Poszukiwania terrorystów w afgańskich stodołach położonych na bezludziach w niedostępnych górach i wśród niedostępnych przełeczy? Na dodatek nazwijmy sprawę po imieniu. Nie istniejących terrorystów*. Albo inaczej, terrorystów istniejących jedynie w głowach polityków i wojskowych. Bo nikt kto ma choć trochę oleju w głowie w takie bzdury nie wierzy. Jednak kiedy idziesz do sklepu i kupujesz tytoń, chleb lub cokolwiek innego to płacisz podatek na głupawe zabawy polityków i wojskowych.




W jednym zdaniu robią z twoja kasą co tylko chcą, a ty milczysz jak baran idący na rzeź. Natomiast Anglia upaja się chwałą, tak jak kiedyś robiła to Francja. Wpadam na pomysł żeby bojkotować angielskie towary. Jeśli Anglia mnie bojkotuje i nie chce mi dać pracy, to ja będę kupował towary w polskich sklepach, chociaż są droższe [ nie wszystkie, bo niektóre tańsze], a francuski tytoń w Arkadach. Tak, wiem że część z tych towarów jest produkowana na wyspach, polski chleb wypiekany jest zazwyczaj w angielskich piekarniach, a co do reszty to przynajmniej w przypadku tytoniu w grę przecież wchodzi opłata za cło. Dopóki nie dostanę pracy nie będę kupował angielskich towarów, jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie. Wszystko zaczyna mi tu działać na nerwy. Popracuje przez kilka tygodni żeby zarobic parę groszy, a nastepnie pojadę do Londynu żeby porobić troche zdjęć -tak ze trzy dni, nie dłużej. Potem odwiedzę to miejsce położone niedaleko Teyhnam, gdzie jakieś dziewięć setek lat temu żyłem w jednym z poprzednich moich żywotów, i tam znajduje się mój grób. A następnie wyjadę stąd do Amsterdamu, lub Paryża. Ciekawe uczucie musicie przyznać, pomodlić się nad swoim grobem, za swoją duszę w poprzednim żywocie. Przynajmniej dla mnie.

Anglia, ładne domki, i nic więcej.

Dobra wyszedłem kupić tytoń do palenia, tym razem już francuski "Gaulaise", i trochę jedzenia w polskim sklepie Kujawiak. Po drodze spotkałem Y, a następnie X. Uice miasta były o tej porze jeszcze puste. Była dopiero osiemdziesiąta dziewiąta minuta meczu. Zamienił z Y. kilka słów. Przekładając na polski rozmowa wyglądała mniej więcej tak - helo Y. jak się masz? Dziękuje dobrze, a Ty? - Ja też, dokąd idziesz? I tak dalej, jak to w grzecznościowych rozmowach bywa. Y. nie był typowym przedstawicielem społeczeństwa brytyjskiego. Od wczesnych lat siedemdziesiątych wędrował bowiem południowym wybrzeżem. Od Dover po krańce wschodniego dorsetu. Zimę natomiast spędzał w Londynie. Oczywiście zaglądał po drodze do okolicznych miast takich jak Brighton, Portsmouth, Southampton, czy nadmorskie kurorty. Y chodził bardzo powoli. Na przykład w ciągu dnia przemierzał trasę z Bognor do littlehampton, a całą trasę od Bournemounth do Dover w około miesiąca. Łatwo wię wyliczyć że takich kursów robi w ciągu roku kilka. Zaglądał też czasami na wyspę Wight i na Jersey, a z żadka na wybrzeże Konrnwalii Zaraz minutę może później tuż koło sklepu CINTON CARDS zauważył jak od strony morza idzie X. z pochyloną do przodu głową i wyrazem gniewu na twarzy. Ręce miał mocno zacisnięte w pięści i wyglądał jak wygląda typowy buntownik od jakiś co namnjej dwóch setek lat. Jak zbuntowany bezrobotny pracownik huty, albo załadów metalowych który właśnie stracił nadzieję. Lub jak młody komunista sprzed lat stu. Oni wszyscy wyglądali podobnie, bez względu na poglądy pod jakich znależli się wpływem. Ich uczucia były podbne. To znaczy wypełniające ich uczucie gniewu, rezygnacji i buntu, zmieniające się jak w kalejdoskopie co najmniej kilka razy na dzień, na karuzeli uczuć

Angielskiej drużynie udało się strzelić bramkę i wygrać, i do zrozumienia tego wcale nie trzeba było oglądać telewizji, ani słuchać radia.

* przeczytaj moje opowiadanie "Przygody aktora Bell Adyna" dostepne tu http://eart.cba.pl/oba.html



Poza nawiasem.

Tu też było trochę takich postaci, które prawie niezauważalnie, i krok po kroku znalazly sie poza nawiasem społeczeństwa. Piszę znalazły się. Nie napsałem że zeszły i znalazły sie tam z własnej chęci. Po prostu jednago z nich postanowiły ukarać agencje pracy, ponieważ nie miał wszystkiego co według nich trzeba mieć w papierach. Oj nie miało sie wszystkiego w papierkach! Jakie to nieładne! I jakie to straszne. Konkretnie nie miał homo ofisu. Czekanie dwa miesiace może jednak wydrenować nie jedną, nawet nie najbiedniejszą kieszeń. Płacisz czynsz , nic nie robisz, siedzisz i czekasz. Trafia cie szlag, a pieniędzy niestety ubywa. Potem zaczynasz powoli popadać w obłęd. Już po miesiącu znalazł się na ulicy, a po nastepnym postanowił wyrzucić prawie wszystkie rzeczy. Bo po co miał z nimi chodzić. Po dowód nie mógł przyjść ponieważ zalegał właścicielowi z czynszem na przeszło trzysta funtów. Nie mógł więc też także wrócić do kraju. A że było trochę zimno przeniósł sie do większego miasta w którym mieściła się noclegownia dla bezdomnych i darmowe kuchnie. Drugi z kolei nie miał Inszuranszu, i też czekał aż mu go przyślą. Nie to że chciał, on musiał. Agencje chciały żeby czekał. Trzeci został obrażony i znniewazony przez kobietę pracującą w agencji. A była to jedyna dobrze funkcjonująca agencja w okolicy. Czwarty...

Kolejny mecz o wszystko. I kto tym razem umiera ze strachu? Teraz przyszła kolej na kibiców z niemiec. To oni dziś wieczorem umierają ze strachu, a anglicy szaleją z radości. Kilka godzin później mogą odetchnąć także i kibice z niemiec. Reprezentacja ich kraju a także i chyba głównie ich biznesu wygrała z Ghaną jeden do zera. Serbowie natomiast przegrali z Australią.

Widzę jak budzi się gniew i wściekłość, a następnie czuje jak przeze mnie przepływa. I co mam zrobić? Wykorzystać tą energię żeby coś zmienić czy tylko odczuwać i przyglądać się temu uczuciu?

W telewizji ta sama bełkotonomia co na kontynencie. Pokazują w kółko jakieś idiotyczne czerwone walizeczki. Politycy z poważnymi minami twarzy siedzą w w studio i ludzie zadają im poważne pytania. Z tym że ludzie w studio niestety wierzą im, bo od nich w dużym stopniu zależy ich przyszłość i do głowy im nie przyjdzie że politycy łgają jak psy, i ich los jak i przyszłość kraju mają głęboko w ... nosie. Obchodzi ich to tyle co zeszłoroczny śnieg. Tu dodadzą pięć funtów a tam zabiorą trzy. Jeśli tego jeszcze nie wiesz to ja Ci to właśnie teraz mówię - Anglio idziesz na dno. I żadne czerwone walizeczki w wiadomościach telewizyjnych nie uchronią ciebie od tego. Przerażające, lecz Statek Brytania tonie. Co prawda lejbusie byli by jeszcze gorsi i gdyby rządzili nadal, pogrążyli by Zjednoczone Królestwo jeszcze bardziej. Chociaż program gospodarczy obecnego rządu tak naprawdę nie wiele się różni od tego co proponowali wcześniej lejbusie ze swoim słynnym Jasiem Fasolą na czele. Oni to przecież doprowadzili ten kraj do sytuacji w jakiej się teraz znajduje, Wprowadzili cctv i zas...any homosiowy ofis. Ale Lord Cameroon woli pasjonować się kosmetyką niż realnymi zmianami. W końcu to kraj Marxa i Engelsa. Kraj w którym ci dwaj bezkranie pisali swoje brednie, wyzyskując pracujących na nich ciężko robotników z manufaktury ojca Engelsa. Może jestem niesprawiedliwy i przesadzam bo Marx jak wszyscy wiedzą urodził sie w Belgii, a młodość i dojrzałe życie spędził w niemczech. Był więc niemcem belgijskego pochodzenia. Engelsa natomiast pasjonowały głównie wspólne dzieci i matriarchat, a mówiąc dosadniej zero odpowiedzialności za wychowanie i rodzinę, bo wspólne znaczy przecież niczyje -co już wszyscy od dawna w Polsce wiedzą. Coź, coś na swoją obronę jednak mam. Partia komunistyczna powstała chyba w Anglii, i tu też zaczęto najpierw opłacać posłów z kieszeni podanika. Więc "bratni związek" ogarnął cały europejski lud. Smutne. Wielką Brytanię niestety także. Budzę się więc z tego snu o bohaterskim kraju wolności który niby samotna wyspa lub koralowa rafa na wzburznym morzu rozpaczliwie walczy o resztki wolności ludzkiej. I prawa do prywatnego życia. Co? wyglada na to że kolejne przebudzenie, z kolejnego snu? Czy na tym polega oświecenie że budzimy się z iluzji i [niestety] widzimy rzeczy jakimi naprawdę są? Bez owijania w bawełnę i snów na jawie o świecie którego nie ma. Albo który jest, ale tylko w mojej głowie? Dobrze. Dość na dziś.

Świat bez zasad.

Czwartek. Idąc ulicą przypomniały mi się ponure rozwarzania X. X narzekał że nie ma szans na znalezinie pracy - natomiast ludzie pozbawieni godności i wstydu, chodzą i bezwstydnie proszą, aż im dla świetego spokoju coś znajdą, żeby nie nachodzili już ich I tak świat cały czas idzie w dół zamiast do góry - mówił dalej a ja słuchałem - od tysięcy lat, wyobraż sobie ci co nie maja zasad są za to nagradzani. W świecie zwierząt jest nie inaczej - kontynuował zadowolony że ma sie komu wyżalić - pisklęta które głośniej krzyczą dostają więcej jedzenia i mają większe szanse na przetrwanie, a potem kiedy trochę podrosną stają się silniejsze i większe, wtedy wyrzucają z gniazd pozostałe - Potem dyskusja zeszła na tematy związane z przyczyną. Mianowicie czy taki był zamysł, w projektowaniu tego świata przez istotę "świadomość" nazywaną przez nas Bogiem i jakie intencje temu projektowi przyświecały. - Bo możemy założyć - mówił dalej X. - że Bóg jest zły i stworzył zły świat - ale też możemy załozyć że jest to jeden z jego wielu projektów, być może nawet z nieskończonej ilości projektów która nawet dzieje sie jednocześnie, ale niestety my nie odbieramy ich jednocześnie, lecz po kolei jakby na nagranej taśmie filmu. Można także załozyć że ludzie i stoty świadome posiadaja wolną wolę i mogą ją po prostu przejawiać, i robią to w taki a nie inny sposób. Możemy także założyć istnienie przyczyny i skutku co jest bardzo prostym rozwiązaniem. Jak mawiają anglicy "qłik e fix" Także wcale nie musimy odbierać i odczuwać świata w taki sam sposób. Jedni, bogaci i szczęśliwi postrzegaja świat na swój sposób.Wojownicy widzą go inaczej, także i kupcy. Biedacy i umierający z głodu mają także swoją wersję postrzegania świata. Bo ważniejszym wydaje mi się pytanie, widzisz tu zawachałem się przez chwilę - czy można zmienić swoje postrzeganie świata na bardziej dla nas ciekawe. I żyć w Londynie albo Paryżu, bez materialnych trosk, a nie na przykład umierać z głodu lub pragnienia w mało ciekawych miejscach świata. To znaczy potraktować siebie i swój los w sposób bardziej plastyczny, a nie coś co przepływa tylko i mija jakby z boku nas, a my zachowujemy sie tak jakbyśmy zupełnie nie mieli na to wpływu. No dobrze.

Godzina piąta po południu. Włochy przegrały ze Słowacją. Z grupy wychodzi Paragwaj i Słowacja. Włochy dołączyły do klubu przegranych. Dobrze że nie postawiłem dwudziestu funtów na nich. Angole cieszą się, chociaż do pełni szczęścia zabrakło im odpadnięcia reprezentacji niemiec. Achl Zapomniałbym, szedłem przecież nad morze! I to po to żeby popływać. Pierwszy raz od piętnastu lat. Wróciłem do domu szczęśliwy. Teraz też za chwilę pójdę nad morze znowu i popływam albo przynajmniej pochodzę po wodzie.

Chodzę nad morze zwykle dwa razy dziennie. Mówiąc wprost cholernie byczę się, wyleguje w łóżku do której chcę, powoli bez zbędnego pośpiechu zjadam śniadanie i piję poranną kawę, a następnie idę spacerowym krokiem deptakiem miejskim nad morze. Do pełnego szczęścia brakuje mi jeszcze kobiety, żebym nie musiał tego szczęścia odczuwać sam, ale żebym mógł się nim z kimś podzielić. No i jeszcze trochę pieniędzy.

Wieczorem rozmawiałem przez telefon z matką. Od matki dowiedziałem się że zmarł mój znajomy z podwórka i ogarnął mnie poważny nastrój. Skąd przychodzimy i dokąd idziemy, myslałem nieco patetycznie. Kim jesteśmy, tego do końca nie wiemy, wyłaniamy się z bezmiaru i znikamy w nim. A co przed nim i po? Wielka niewiadoma. Oglądałem też oczywiście telewizję. Podczas meczu Dania:Japonia wpadłem na pomysł że sędzia odbija ręką piłkę, robi to oczywiście niechcący, następnie wyciąga z kieszonki żółtą kartkę i pokazuje ją siebie. Potem zzruca z boiska kilku zawodników, a następnie zmienia reguły gry. Na końcu wpadłem na pomysł że po meczach wybuchają wojny. Potem przełączyłem na wiadomości i wyobrażałem sobie polityków z naszego kraju którzy od rana z wyrazem przerażenia i paniki na twarzy wykrzykują - na wszelki wypadek nie otwierajmy w ogóle oczu ponieważ możemy przez przypadek krzywo spojrzeć a to na zachód i obrazić niemców a to znowóż na wschód i sprowokować rosję - Anglicy pogardzali by nimi. Moje głupawe rozważania przerwała reklama festiwalu w Glastonbury, który [ jeśli dobre zrozumiałem ] startuje w piątek.

Spotkanie z Żebrakiem.

Piątek. Idę po tytoń, ponieważ mi się skończył. Gorący dzień i jestem niewyspany. Po drodze zderzam sie co chwilę z innymi ludźmi. Także z żerakiem. Najbardziej agresywaną osobą w mieście. Żebrak nie napada na nikogo, ani nie zaczepia innych ludzi, ma po prostu bardzo gniewny wyraz twarzy, gniewną postawę i emanuje silnym uczuciem gniewu. W drodze powrotnej w Arkadach sytuacja powtarza się. Żebrak ma do mnie pretensje, a ja się przed nim tłumaczę że - szanuje go i nic przeciw niemu nie mam. Nie wyspałem się i chodzę trochę jak pijany. Tak naprawdę to jestem wściekły. Wieczorem spotkałem jednego z ludzi z którymi kiedyś miałem wątpliwą przyjemność pracować a nawet powiedziałem mu cześć choć z dystansem lecz jednak i to spotkanie na ulicy wywoało na tyle silne wrażenia że zwyczajnie eksplodowałem i obudziłem się w nocy pewien złości jakby pękł wrzód i wylała się cała żółć zwiazana z tamtymi przeżyciami. Więc przypominał mi sie po kolei Murzynek, Kogo Mi tu Przysłali i Ojciec i całe to taplające się w swoim błotku bydełko. No bez urazy, jesteśmy jedynym narodem europejskim przynajmniej do rzeki Bóg, którego przedstawiciele beziteresownie poniżają innych, pogardzają, i ośmieszają ludzi. Lecz jakbys zapytał ich o przyczyny dlaczego na przykład depczą innych to nie wiedzieliby co mają powiedzieć. Taki rodzaj altruizmu, kopanie bez powodu. Dobrze. Po chwili pomiędzy mną a żebrakiem wywiązuje się rozmowa a żebrak zaczyna mi opowiadać swoje życie. Zawsze tłumiłem w sobie złość i gniew i powstrzymywałem uczucia wobec innych bojąc się że mogę zareagować w sposób niewłaściwy, zranić ich. I to zaprowadziło mnie na ulicę. Nadmierna duma, zbyt duże skoncentrowanie na sobie i swoich odczuciach. Taki jestem, więc domagam się od innych szacunku dla siebie, i dzięki silnej emocji gniewu jaką roztaczam wokół siebie tworzę rodzaj ochronnego pola tak aby inni ludzie nie mieli do mnie dosttępu, i nie skrzywdzili mnie. Bo może poza tym polem gniewu ukrywa się we mnie bezradne zagubione dziecko krzywdzone kiedyś i ranione bezkranie niby treningowy worek przez dorosłych i starszych. Nie pytaj o więcej, i pamiętaj o tym co ci przed chwilą powiedziałem.

Pozwolę sobie opisać w kilku zdaniach Żebraka jak go nazwałem. Nie jest to brudny, jakby może ktoś pomyślał, lub niechlujny. Jest to mężćzyzna w średnim wieku, o wyprostowanej sylwetce ciała, opalony, szczupły, dosyć zadbany, i pełen jak wspomniałem przed chwilą silnego uczucia gniewu. które wypełnia go. Znak szczególny -na czole ma tatuaż, czyli że ma wytatuowane na czole jakieś znaki. Korone cierniową albo jakieś napisy. Tak jakby chciał napiętnować siebie. za prawdziwe lub urojone grzechy. W Arkadach kupuje jeszcze koszulkę biało-czerwoną co świetnie wpisuje się w barwy zarówno Anglii jak i Polski. W meczu Anglia: Niemcy będę oczywiście kibicował anglikom. Gdy wracam do domu dzwoni do mnie X. żeby podzielić się swoimi refleksjami - Widzisz - mówi do mnie przez telefon - ten świat oparty jest na kłamstwie. Jednak głupie kłamstwo ma bardzo krótkie nogi nogi i jeszcze krótszy żywot. Liczą się tylko inteligentne kłamstwa. Więc na przykład jeżeli ktoś podchodzi do ciebie i mówi: dawaj pieniądze , to jego działanie przynajmniej na dłuższą metę nie może liczyć na powodzenie. Lecz jednak jeśli to samo kłamstwo sprzeda w nazwijmy to bardziej inteligentny spsób. - sposób, właśnie podkreślił to słowo, a ja powtórzę za nim jeszcze az sposób -no więc jeżeli sprzedasz swoje kłamstwo inteligentnie i zostaniesz na przykład politykiem i wtedy nie powiesz musicie mi dać, ale powiesz dajcie na biednych proszę i chorych, i na głodne dzieci to mało kto będzie mial odwagę sprzeciwić się temu, a.jeżeli tak, to pozostanie na marginesie w mało znaczącej mniejszości. Generalnie im głupszy kraj i co naturalne głupsi ludzi zamieszkują w nim to podatki i daniny fiskalne są wieksze. nawet możnaby przeciętny iloraz inteligencji danej nacji sprawdzać za pomocą wysokości podatków i innych przymusowych danin.

Z pozostałych postaci których cała postawa mówi o wykluczeniu z wiekszości, zostały mi do omówoenia jeszcze postaci żebrzącej i zażywającej narkotyki Dziewczyny bo chyba tylko dwie osoby żebrzą w tym miescie, i sprzedawcy w sklepie muzycznym. Sprzedawca ma taki twarz twarzy co łapie dziś idąc ulicą kiedy wracam do domu jakby się szystkiego bał. I zyjego według polskiego starego powiedzenia: kto się wszystkiego boi temu na pogrzebie portkami będą dzwonili [o sprzedawcy napisałem już wcześniej]

Już niedaleko domu widzę chłopaka patrzącego na mnie krzywym wzrokiem. Po chwili lapie, facet ma na sobie koszulkę w kolorze czerwonym z amerykańskim orłem a ja swoja nową biała w czerwone obramowania .W telewizji gra Portugalia z Brazylią. Czyli matka z córką. Młodszą i wiekszą, żeby nie powiedzieć ofgromniejszą.

 

Wychodzodząć spotykam a właściwie widzę Właściciela stojącego w drzwiach pokoju Mikaela Starszego i pozdrawiam go, a schodząc po schodach słyszę pytający właścicela głos Miekalea Starszego - Zbigniew? Będąc już na półpiętrze rzucam w stronę drwi -Ye - trochę mi wstyd bo wiem M.S. lubi że [lubił/] i ja go też lubię, ale nie jestem w stanie rozmawiać z ludżmi, i chodzić na wizyty towarzyskie, bo mam zwarowany nastrój, budzę się po nocach przerażony tym że nie znajdę pracy, albo zadzwoni telefon z agencji i odezwie się w nim po angielsku głos i nie będę mógł sie dogadać. Najgorsze jest w tym że ja nie słyszy ich, muszą mówic powoli i głośno, ale jak mam ponawiać prośbę - proszę mówić głośniej? No dobrze, schodzę po schodach. Idę jeszcze raz do miasta. Tym razem żeby kupić dwie koszulę w sklepie pod Arkadami. jedną powiedzmy że żółtą w trudnym do określenia kolorze, ale najbliżej mieszanki piaskowego z kurczakiem, tą do chodzenia na codzień. I drugą niebieską -pomocną jak mi się zdaje przy szukaniu pracy. Kupuję też dwa barwniki do farbowania włosów, jeden czarny a drugi rudy żeby zafarbować nim włosy na czubku głowy [ten drugi jak się później okarze do końca nie wyszedł, chciaż może w promieniach słońca będzie go widać]. Oraz mydło o zapachu gruszy. Po dwóch tygodniach nie używania mydła do mycia i kapieli. No nie kapałem się codziennie. Kiedy straciłem pracę postanowiłem zastrajkować. - po co mam się codziennie kąpać i zzmieniać ubrania jeżeli nie mam praccy mówiłem do siebie chodząc zdenerwowany. Za resztę pieniędzy jaka mi została postanowiłem zaszaleć, a więc w Morrisonie na niezła kawę wydałem prawie dwa i pół funta, za ciastka burbony pół funta, a dokładniej pięćdziesiąt sześć pi. - bo jak być artystą to do końca i mieć też prawo do swoich małych zachcianek - powiedziałem a następnie kiedy juz wychodziłem ze sklepu dodałem - Pora zacząć inwestować w siebie i szanować siebie. jeśli jesteś artystą to bądź nim chłopie do końca, mów o tym, ubieraj sie tak jak ubierają się aryści i zachowuj. Dokąd będziesz udawał kogo innego niż nim naprawdę jesteś. Całkowicie i w stu procentach naturalnie.Ciekawe czy jestem konekwentny i jak długo uda mi sie pozstać sobą, ubierać tak jak mam na to ochotę, i dokonywać takich wyborów. Zachować także eleganckość stroju i wyglądu, żeby pomimo biedy lub nawet nadchodzącej nędzy oddzielać się od bylejakosci i pozostać w świecie w którym wszystko promieniuje i błyszczy niby promienie słońca odbijające się w lustrze wody nad morzem, lub nieskażone niczym piękno błekitu ginącego w dali gdzieś na horyzoncie.

Glastonbury







Pisałem przynajmniej parę słów o majowym festiwalu w Brighton, karnawale w nieodległym Królewskim Bognor i o festiwalu w Chichester. Dziś jednak rusza największy chyba, przynajmniej obok festiwalu na wyspie Isle Of Wight impreza w UK. Oczywiście mam swoje skojarzenia z czasami kiedy w Polsce rock był jeszcze żywy i rozkręcał się Jarocin. Obok Jarocina był Remont i Stodoła oraz Rozgłośnia Harcerska. I cała masa imprez, nazwijmy to trochę pobocznych i peryferyjnych, jak w Malborku czy w krakowskiej Rotundzie.Oczywiście czasy się zmieniają, a i ludzie czasami też. Ci na przykład którzy mieli ochotę nas trochę poprać kiedy w Sopocie przyszliśmy na ostatni chyba koncert Kryzysu grającego wtedy w amfitatrze z Thee Press z Andrzejem Dziubkiem i z jakimś norweskim chyba zespołem o nazwie "Mięso", na wiosnę przyszli może posluchać ich muzyki na koncercie muzyki wyklętej [ chodzi mi o muzykę Kryzysu] Ci znowóż którzy wtedy słuchali w sopockim amfiteatrze Dziubka i Kryzysu mogli mieć odmienne zdanie. Oczywiście kombinuje Choć można by się zastanowić jak potoczyły się ich losy i ilu z nich słucha do tej pory tego typu muzyki. Jako gangsterzy w niemczech lub prawicowi radni samorządowi w powiatowych miastach podkarpacia. Dla mnie ta muzyka nie była Bogiem, choć zawróciła mi trochę w głowie. Od początku najchętniej słuchałem elektro. W rocku bardziej stroje, dowolność fryzur, swoboda w poruszaniu się i kreowaniu swojego życia. Bo poglądy to nie. Nie nazywałem ich wtedy, ale dziś mógłbym je określić, to znaczy moje poglady z czasów wczesnej młodości jako anarchizująco-wolnorynkowe. Więc lewicowe lub prawicowe jak kto woli. Zresztą nie wiem czy powinienem używać tego pojęcia, bo anarchizm kojarzy sie ludziom od lat z jakąś konwencją żeby nie powiedzieć schematem myślenia typu naprawiamy rowery, żyjemy na skłotach itd. A wolność jest poza schematami. Czyli bardziej wolność niż anarchia. Stan naturalnego pierwotnego, niczym nie splamionego ładu. A nie walki przeciw rządom. Ciekawe jakby władza anarchistów nazywanych nierządem, bezrządem, albo antyrzadem wygladała? Czy w tym sytemie nazywanym antysystemem było by więcej wolności? Ale miało być o muzyce. No właśnie. na drugim kanale BBC odbywała się o godzinne dziesiątej wieczorem transmisja z gigantycznego przedstawienia Gorilli. Świadomie piszępiszę przedstawienia a nie performansu, bo słowo "perforams" ma u nas swoje znaczenie w sensie artystycznym.





Tu jeszcze bardziej pasowało by stwierdzenie inscenizacja.bNa ogromnej wielkości telebimach, [ Przystanek Woodstock przy tym to prowincjonalne

Pierdziwszewo] pojawiają się wielkie czerwone napisy świetlne typu: PICIE PLASTIKOWE KUBKI CZŁOWIEK Wiadomo o co chodzi mówię do

siebie. Kraje zachodniej europy i USA zniszczyły środowisko naturalne a za skutki walki z co2 i zatruciem mórz i powietrza zapłacą najbiedniejsi, na przykład Polska, Paragwaj i Indie. Tu zresztą zaczyna przybierać to formy skrajnej paranoi, wszystkie artykuły spożywcze są chemicznie zatrute natomiast wyrzucenie niedopałka na ulicy lub kawałka plastiku to straszliwa zbrodnia. To dlaczego pozwalają produkować koncernom tyle plastikowych śmieci jeśli nie pozwalają ludziom gdy te nie są już im potrzebne pozbywać się ich. Spróbuj tylko wyrzucić śmieci w niewłaściwy dzień o niewłaściwej porze to zobaczysz. A właścicel domu biega codziennie jak pies, przerażony i sprawdza. Ta Gorilla to chyba kolejny propagandowy produkcyjniak w rodzaju U2, po tym jak U2 spaliło się zbyt częstymi kontaktami z Bilem Gatesem potrzebują "nowych twarzy" Totalitaryzm czarno biały był zbyt toporny i przegrał. Kolorowy natomiast łyka wielu ludzi i bezkrytycznie kupuje go Takie Goa dla ubogich. Jeśli byliście w Goa to wiecie o czym mówię. tam przynajmniwj odlot i ekstaza są naprawdę. Tu wsystko jest wyreżyserowane dla tlłumu. Zresztą powstrzymam się od komentarza, przecież nie muszę wszystkiego ciągle komentować. Na radiowej szóstce natomiast bezpośrednia transmijsja z festiwalu. Jutro rano kupię radio i zobaczymy co tam ciekawego słychać. Do Glastobury nie pojadę, po tym co zbobili w tamtym roku, dla nich to być może było dowcipne, dla mnie nie. O co chdzi? Ustawili kible w kształcie kamiennego kręgu w Stonhage. Mnie sie to nie spodobało.



Dobrze, napiszę teraz o dwu sprawach. Pierwsza to podejście do Glasta. U nas i tu. Druga, to odrobina historii. Dla nas Glastek to kultowa niemal sprawa, taki jakiś niemal tajemniczy obrzęd, a ludzie zmierzający na festiwal ścigani przez słuzby specjalne Zjednoczonego Królestwa i policje dostają się na festiwal siecią podziemnych kanałów. Tak tu wcale nie jest. Glastonbery to komercyjna impreza, jak zresztą i cała muzyka rockowa. Bo muzyka rockowa to nie żadne podziemie i kontestacja, ale show biznes. Co prawda na takim festiwalu można zaobserwować więcej nietypowych postaw niż na przykład w czterech kanałach telewizji angielskiej. Jednak i tu bunt przybierał nieco odmienne kształty niż u nas. I kojarzył sie kiedyś z większą swobodą seksualną, a następnie homoseksualną. Po prostu młodzi angielscy muzycy mieli potrzebę publicznego wyrażenia swoich preferencji seksualnych w sposób publiczny. A jak się zaczęło? Zaczęło się siedemnastego września w 1970 roku, czyli czterdzieści lat temu. Wtedy na Glastonbury przyjechało parę setek, no może góra parę tysiecy w większości młodych ludzi, podobnie jak na pierwsze Jarociny w Polsce. W wiekszości dodam nawiedzonych i tkwiących mocno w klimatach hipisowskich. Chyba taki miał być, ze swoiście pojętą trochę zabawną "mistyką" polegającą na noszeniu małych dzwoneczków, lub wykrzykiwaniu co jakiś kochajmy się. Teraz w tym roku jest to festiwal światła. Co na pewno waro było tam zobaczyć to ilumiancje imprezy. Zupełnie niesamowita. Trudno mi ją porównać do na przykład Openera lub do innej polskiej imprezy tego typu.Jednak wrażenie jest! I to jakie! Czasami podczas tego typu imprez zastanawiam sie jak będzie wygladała przyszłośc tego buntu jaki zaczął sie w latach sześćdziesiątych, i czy będzie miał jakąś kontynuację czy też pojawi sie kontestacja skierowana przeciw niemu. Jak na razie to od lat obserwuje się coraz większą kontrolę ludzi przez państwo -tu między innymi poprzez cctv i homo ofice. Wszyscy mają też takie swoje korytka. Jednak wzrost kontroli wiązałbym bardziej z rozwojem technologii

 

Rasizm

Osobny problemem o ktróym chyba jeszcze nie wspomniałem, a i o którym praktycznie prawie się wcale się nie pisze, chociaż w prywatnych rozmowach często mówi -jest rasizm. Mam na myśli czarny rasizm. Uczucie niechęci, a nawet czasami nienawiści skierowane przeciw polakom. Dlaczego tak czarni nas nie lubią tego na Boga nie wiem. Dość że za pomocą jakiegoś zmysłu łatwo i szybko wyławiają nas spośród innych białych. Mnie też wyłowiło dwóch czarnych i kiedy tylko mnie widzą długo wpatrują się we mnie. Oczywiście przeważająca większość czarnych to normalni ludzie, i bez powodu nie kierują nienawiści przeciw nikomu. Chodzą na plażę, grają w piłkę, bawią się. Oczywiście chrześcijanie mają większą swobodę w ubieraniu się, a raczej rozbieraniu, bo jest bardzo gorąco. Ci którzy wywodzą się z kręgu kultury islamskiej mniej. i mają do tego prawo, jeśli kobietą w trzydzisto stopniowe upały nie przeszkadza na plaży długa gruba chusta i dość szczelne ubranie to ich prawo. Żeby było jasno, uważam że islamskie kobiety mają prawo do noszenia chust w mejscach publicznych. Jednak wśród czarnych nie zuważyłem fundamentalistów islamskich. jedni i drudzy to dwie odrębne grupy. Nie twierdzę że polacy są niewinni jak niemowlęta które właśnie w wózku dziecięcym prowadzonym przez mamę albo tatę uśmiechają się słodko i ssą smoczka, lub też niewinie śpą przytuleni do poduszeczki w swoim nowym dziecięcym wózeczku. Tak wcale nie jest i niczego takiego nie powiedziałem. Niemniej kolektywna odpowiedzialność to coś za czym wcale nie przepadam. Ostatni taki znany przypadek zabójstwa młodego polaka przez czarnego miał miejsce w Londyńskiej Tubie w maju, czyli miesiąc temu. Z rozmów z ludżmi wiem też że taka niechęć nie ogranicza się do UK. bo m miejsce także na przykład w Belgii. Co jest jej przyczyną? Bezkraność? Jakie są inne przyczyny, aby nie poprzestać tylko na narzekaniu. Młody człowiek zamordowany w metrze podróżował w dużej około dwudziestoosobowej grupie. Nikt nie zareagował. Więc zupełny brak solidarności i atrofia ludzkich uczuć. Zanik ludzkich uczuć. Taka jest przyczyna po stronie polskiej. Drugą nadal słaba wśród części z nas znajomośc języka angielskiego lub języka kraju w którym przebywamy. Oraz nieznajomość przysługujących nam praw. Mogą sobie bezkranie na nas poskakać no to robią to.

 

Kolonie letnie.

Anglik to ma klawe życie, siedzi sobie w Agencji pracy która zwykle nie daje ludziom pracy, ziewa i nudzi sie potwornie, pije kawę za kawą i pali papierosy, a w pracy wypoczywa, bo nie po tam chodzi żeby sie w niej męczyć. Papierki wypełniają za nich zatrudnione w agencjach polki lub rosjanki z litwy i Łotwy. Prędzej one, bo dla polek znających nieżle angielski praca w takiej agencji nie jest już żadną atrakcją. A Anglicy zapytacie. Radzą sobie, radzą . Ktoś powiedział że przenieśli do siebie kolonie i kolonializm. Przyjeżdżają do nich emigranci i na nich pracują, i jeszcze zabiegają o to. Weżmy takie Cales, pojedżcie i zobaczcie tam czasami jak tysiące ludzi koczuje w prymitywnie skleconych szałasach i czeka na swoją szansę. To znaczy na urzędnika który ich jeszcze nie zna, jest niewyspany albo ma dobry nastrój bo na przykład własnie urodziło mu sie dziecko. Czasami się udaje. Chociaż teraz już trudno spotkać w Cales polaka, przeważają raczej ludzie z Azji

Na takie kololonie letnie do Anglii przyjeżdżają też nasi rodacy [już bez problemów w Cales], na lato albo nawet na cały sezon, od wiosny do późnej jesieni. Tak naprawdę jeżdzą na półkolonie bo zimuja w Polsce, i w przeciwieństwie do ptaków, wyjeżdżaja na zimę tam gdzie jest chłodniej. Ale gdyby ktoś pomyślał że ma to coś wspólnego z temperaturą to by się pomylił. Chodzi raczej o przetrwanie i zarabianie pieniędzy. Ciężką pracą po wiele godzin dzienie. nawet bardzo ciężką. Nieraz dwanaście godzin dziennie po siedem dni w tygodniu.

Politycy natomiast tak jak u nas nieustannie podwyższa podatki "bo muszą przecież ratować gospodarkę" - oj żeby tylko mu sie udało - mówi z drążącym głosem niejedna staruszka, albo jej zaprogramowany przez telewizję wnuczek. Ale ja wiem jedno, bez Stalina też słońce wzeszło. Wzejdzie też i bez nich, to znaczy kiedy ich zabraknie. Natomiast ilu udziom zaszkodził i zwyczajnie zepsuli życie to inna sprawa. Tego już się nie odwróci. Ich to jednak nie obchodzi. Ach! Polityka i politycy. Gdyby na przykład cos chcieli naaprawdę zmienić to taki samolotjaki "spadł" pod Smoleńskiem spadłby kilka lat wcześniej. A pan Andrzej Lepper gdyby [znowu jako przykład] nprawdę cos chciał zmienic to afera z molestowaniem pani Anity także zdażyła by sie o wiele lat wcześniej.

A za dobrze tu wcale nie ma. Podobnie jak i w innych krajach europy, jak na przykład w Hiszpani wielu ludzi nie wchodzi w związki małżeńskie a jeśli nawet to robi, to nie maja dzieci. Powód jest prosty, brak własnego mieszkania i niskie zarobki. Nie ma to wiele wspólnego z pogladami politycznymi, że niby żekomo prawicowcy chcą posadać dzieci, a lewicowcy nie, lub z podejściem do tadycji. Może ludzie z wyższym wykształceniem, z bogatszych rodzin i lepiej zarabiający chętniej deklarują poglądy prawicowe.

 

 

Kiedy upadnie komunizm

Odpowiedź na pytanie jest prosta, kiedy świadomość ludzka na tyle wzrośnie że ludzie nie pozwolą się wyzyskiwać w tak okrutny i bezwzględny sposób. czyli mozna zaryzkować stwierdzenie że nigdy. Że zawsze bystrzesi ale o mniejszej kondycji moralnej będą chcieli wyzyskiwać i zniewalać innych, niemą zahukaną większość rozładowującą swój gniew na domownikach, oraz samotną zagubioną grupkę indywidualistów posiadających dość znaczny iloraz inteligencji ale jednocześnie wysoki poziom moralności, czyli mieszankę cierpienia i nieszczęścia.Kiedy jeszcze może upaść komunizm? Czy jak go sobie nazwiemy, bo komunizm to przecież tylko słowo, a kiedy przestane działać wymyslą napewno nowe nośne hasło. Wtedy kiedy liczba dóbr na świecie znacznie spadnie i ludzie nie będą się mogli zgodzić na zabawy z redystrybucją.

Przed południem poszedłem do miasta w poszukiwaniu taniego odbiornika dariowego. Zwiedziłem w końcu chyba wszystkie większe sklepy. Radia wystarczająco taniego nie znalazłem, przy okazji dowiedziałem się że aparat fotograficzny z obiektywem który chciałem kupić ktoś ukradł

Po południu poszedłem nad morze

Anglia idzie na dno! Czekam trzy tygodnie na mój inszurans i nie mogę się doczekaczekać. Rośnie biurokracja i podatki. Anglia upada. Może jedynie korupcja jest niższa niż w Polsce.

 

Może małe co nieco o polakach tu.

Żeby nie było że krytykuję tylko czarnych, i irytują mnie angole, natomiast nasi rodacy są zupełnie bez winy. Taki przykład. Idę w sobotę wieczorem ulicą London Road, zaraz przy Stacyjnej i z naprzeciwka mija mnie cztero osobowa grupka podpitych polaków. W wieku powiedzmy że średnim, gdzieś między czterdziestką a pięćdziesiątką. Mężczyźni głośno komentują mijanych po drodze przechodniów. Kobieta jest pijana i bezczelnie wpatruje się we mnie. Przeważają raczej nie wyszukane komentarze typu - ej ty, e no zobacz, ten wyglada jakby przyp... swojej starej - a w odpowiedzi głośne śmiechy - ła cha cha - itd. Takich też jest tu trochę, niemniej nie stanowią większości i nie są grupą dominującą a opowieści o tym że polacy nie myją się tygodniami, i nie zmienaiją przez kilka dni skarpt i garderoby należy włożyć między bajki. Wymyślają je chyba ci którzy nigdy ciężko nie pracowali na magazynie lub na farmie. Spróbuj iść tu do ciężkiej fizycznej pracy na dodatek latem i nie kąpać się codziennie i nie zmieniać skarpet. Sam byś sie pierwszy udusił. Może i tak było kiedyś, ale nie teraz. Tu prawie wszyscy ludzie są zadbani, i dbają o czyste ubrania co jest chyba podstawową regułą. Drugą sprawą są fryzury. Anglicy przywiązują wielka wagę do swoich fryzur, i czystości włosów. Reguła jest podobna jak przy ubraniu, nie ważne jaką fryzurę nosisz, ważne jest żeby wlosy były zadbane i umyte. Co ma dobre i złe strony. Dlczego? Dlatego ze najważniejsza jest powierzchowność. W ogóle nie liczy się kim jesteś ale jak wyglądasz. Można to skwitować w jednym zdaniu. To zdanie brzmi nastepująco. Powiedz mi jak wyglądasz a powiem ci kim jestem.

Trochę o reklamach.

Teraz będzie troche o reklamach tu i tam. Angielska reklama z Fabio Capello, na której człowiek ogrywający najlepszych zawodników siedzi na wózku inwalidzkim, nie kłamie. Bo taki jest obraz świata. Najlepsi zostali zepchnięci w najlepszym razie na margines, a ignoranci i uzurpatorzy zuchwale zajęli ich miejsca. Polska reklama dajmy na to z Konradem bezczelnie kłamie bo za piętnaście minut raczej trudno jest przesłać pieniądze. Może z Londynu do Nowego Jorku albo Genewy, lub Singapuru. Lub z Nowej Zelandi do Papui Nowej Gwinei, ale na pewno nie z polski do Zjednoczonego Królestwa. Bo słyszałem że na przykład pieniądze z polski do niemiec idą cały tydzień, a jak masz szczęście to idą "tylko" cztery dni. Przejdźmy jednak do rzeczy, siostra pożyczy mi trzysta funtów, żebym mógł opłacić zaległy czynsz i wyjechać w jakieś bardziej przyjazne dla mnie miejsce gdzie łatwiej znajdę pracę. Następnego dnia dzwoni do mnie zdenerwowana i mówi że są jakieś problemy, bo kobieta w banku nie wie jaki jest swif kod, więc biegnę trzeci raz do miasta tego dnia i pytam o to panią w moim banku, ta pisze kod na kartce i podaję mi uśmiechając się przy tym. Prawdopodbnie uważa mnie za głupca bo w głowie jej sie nie mieści żeby w banku pracowali tacy niekumaci ignoranci i mieli z takimi błachymi sprawami problemy.Następnie dzwonię do siostry i podaje jej ibam i swift kod. Choć nie chce mi się wierzyć w to żeby w bankach nie było jakichś katalogów z numerami kodów, lub nie można by tego znależć w internecie! Po prostu kobieta jest wyjątkowo leniwa, a bank "City" w Opolu totalnie amatorski. To jeszcze nic, po trzech dniach wyobraźcie sobie, kobieta dzwoni do siostry. Proszę zwrócić uwagę -po trzech dniach! że ma problemy z wysłaniem tych pieniędzy i coś jej się nie zgadza. Przypomnia mi się wyjątkowo niefortunny pomysł kiedy to chciałem założyć firmę w Polsce i na posłańca z Muti banku czekałem, przez miesiąc. Z odległego o trzydzieści kilometrów miasta szedł chyba centymetr dziennie. Kiedy wreszcie raczył się zjawić, choć na początku gdy zadzwonił powiedział że życzy sobie podpisać umowę w swoim aucie, a ja niby dlaczego mam wsiadać do cudzego auta? Do auta człowieka którego nie znam i nie jetem w stanie bez starty własnego czasu zweryfikować tego czy naprawdę jest pracownikiem banku, a jeśli nawet jest to czy jest uczciwy, i nie złych zamiarów wobec mnie. Po krótkiej rozmowie łaskawie zgadza się przyjść do domu żeby podpisać umowę, chociaż to drugie piętro i dla niego pewno spory wysiłek bo najpierw musi wysiąść z auta i następnie wdrapać się na górę po schodach. Jest jedynie cholernie leniwy i wyjątkowo arogancki, myślę. Kiedy przychodzi, czeka na mnie następna niespodzianka, bo niespodzianek związanych z tym bankiem było więcej. Okazuje się że nie przyznali mi karty debetowej. Właśnie po to potrzebne było mi konto. Jednak to jeszcz nie koniec, bo zapomniał jakiegoś dokumentu i bez tego papierka nie możemy podpisać umowy. Więc wychodzi. Dzwoni następnego dnia i proponuje żebym czekał na niego gdzieś w mieście niedaleko drogi wyjazdowej, bo on się śpeszy i nie ma czasu żeby do mnie przyjechać. Więc mam stać na drodze wylotowej i czekać aż on tam podjedzie i podpiszemy tą niepotrzebną już teraz mi umowę.

Tu też nie jest wcale najlepiej, na Inszurans czekam czwarty tydzień, i zanim nie przyjdzie na mój adres nie chcę się wyprowadzać, ażeby potem nie przyjeżdżać, bo to dodatkowe problemy, strata czasu i pieniędzy. Komunizm rośnie więc w siłę jak na drożdżach a jego przedstawiciele żyją coraz dostaniej. Ja natomiast siedzę w domu i się wściekam, bo czas płynie nie pracje a dług rośnie i za czynsz będę musiał przecież zapłacić. Chdzę codziennie do banku a miłe dziewczyny, chyba włoszki mówia mi że pieniądze jeszcze nie wpłynęły i patrzą na mnie w coraz bardziej dziwny sposób. Być może angielskie banki też nie chcą pieniędzy z polski, z góry uznając je za brudne i podejrzane, to znaczy pochodzące z tak zwanego prania. Nie zdziwił bym sie wcale gdyby tak było.

No i tak to udało im się dzisiaj, im to znaczy ludziom z "City" banku zburzyc mój spokój umysłu, który trwał zaldwie przez półtorej godziny, to jest od czasu kiedy dowiedziałem się że mam trochę więcej pieniędzy na koncie niż sądziłem. Na tyle że gdybym wyjechał na początku tygodnia to zostało by mi na opłacenie czynszu przez tydzień w nowym miejscu. I znowu zaczynam nerwowo liczyć na okrągło swoje wydatki, czy mi na wszystko starczy.




Samotność.





Wtorek. Coraz bardziej irytuje mnie moja samotność. Jestem tu już dwa miesiące a nie poznałem nikogo z kim mógłym sie spotykać i porozmawiać. Nie wspominam nawet o tym że nie poznałem żadnej kobiety. I dalej jestem sam. Niby to nie żaden rekord bo są tu ludzie, a jest ich sporo, którzy siedzą tu od lat i nikogo nie znają i nie spotykają się z nikim, poza ludźmi w pracy. Są sami i są samotni od lat. Mężczyźni mają łatwiej bo mogą w swoim gronie wyskoczyć razem na miasto, wypić wspólnie piwo i pogadać. Gorzej dziewczyny. Do tego czas pracy i zmiany na jakich najczęściej pracują polacy nie sprzyjają poznawaniu ludźi i spędzaniu wolnego czasu wśród nich. Do tego jeszcze dochodzi zmęczenie, a czasu wolnego jest tyle żeby przygotować się do pracy na następny dzień, zrobić zakupy, pranie i wykąpać się. Jeszcze zjeść i iść spać. Samotność wielu jest tu naprawdę przerażająca. Ludzie często są nieufni i wrogo nastawieni do innych. Wśród polaków bo o nich przede wszystkim myślę i teraz piszę, panuje dość powszechna opinia że ludzi na wyspach jest już za dużo i dlatego są coraz większe problemy z pracą. Więc nie jest winna coraz wieksza redystrybucja dóbr, po prostu czytaj rabunek, ale liczba ludzi. Tam gdzie jest więcej wolności tam więcej ludzi to większy rynek. Tam gdzie tej wolności jest coraz mniej wszystko staje sie problemem. Do wszystkiego władze musza dopłacać, ratować, wspierać i pomagać. Chociaż czasami podrózując mam wrażenie że faktycznie ludzi jest tu dużo, a konkretniej domów mieszkalnych. Czasami jadąc przez wiele kilometrów widzi się praktycznie jedynie domy i zabudowania, a pomiedzy miastami i wioskami nie ma często prawie w ogóle żadnych przerw.

Pochodzę z miasteczka położnego niedaleko Radomia. Ludzie tam są grzeczni i uprzejmi. Dlatego irytuje mnie tu arogancja i agresja sprzedawców w sklepach. Nie masz czasu żeby powoli obejrzeć towary zanim je kupisz, i poszukać tego co naprawdę chcesz, a jeśli tego nie ma dokonać wyboru i zastanowić się przez chwilę. Tu obowiązuje zasada: szybko płać, bierz i wyjdź i prowincjonalne traktowanie klijenta. Oczywiście anglicy nadal są uprzejmi i kiedy idziesz ulicą uważają żeby się z tobą nie zderzyć, chętnie ustępują miejsca i nie lubią zabierać przestrzni osobistej innym. Podobnie jest w komunikacji miejskiej. Kolejka, odległości, szanowanie przestrzeni innych. Nie zauważyłem żadnego przepychania się czy zwyczajnego chamstwa. Natomiast w sklepach jak napisałem wcześniej jest inaczej. Tanie supermakety, drobne zakupy, prowincjonalna obsługa, czyli jednym słowem bylejakość. I chorobliwa wręcz granicząca z obsesją obserwacja rąk klijentów. Ta obserwacja rąk pochodzi podejrzewam z agencji pracy, gdzie sposób zachowania jest decydujący o tym czy dadzą ci pracą, a najważniejsze dla nich są twoje dłonie. Muszą być nieruchome, a jeśli nie daj Boże poruszają się, to w sposób naturalny. Inaczej nie licz na żadną pracę z agencji. Zapomnij o tym. Wychodzę kupić tytoń, bo może mi zabraknąć. Jest za dwadzieścia siódma, w barze Stacyjnym o tej porze pusto, co widzę z ulicy. Zainteresowanie piłką maleje im biżej końca igrzysk. A Anglia jest za burtą.

Młodzież

O ile ludzie w wieku średnim i starsi są grzeczni, co właściwie jest regułą i normą, a nie jakimś wydarzeniem, o tyle młodzież a konkretnie nastolatki coraz bardziej przypominają nastolatków żyjących w polsce. Kilkanaście dni temu oglądałem w telewizji reportaż o zabójstwie bezdomnego przez trzech nastolatków. Podobne, jeśli nie większe problemy mają z nastolatkami irladczycy. Cóz po prostu ktoś ich zapomniał wychować. Tym kimś byli, och co za dziwny zbiego okoliczności -rodzice. Pracujący do późnego wieczora żeby zarobić na mieszkanie i jedzenie. Dzieci, a raczej zazwyczaj jedno dziecko widywało podczas tygodnia roboczego rodziców raczej rzadko i przypadkiem. Widać że społeczeństwo ery produkcyjnej w której wszyscy jesteśmy robotnikami nie wypaliło. Żeby przetrwały dwie lub trzy osoby, oboje dorosłych musi pracować zawodowo. Gdyby nie imigranci problem ze społeczeństwem produkcyjnym by się już na szczęscie skończył. Po prostu by wymarło. Wraz z rozwojem postępu widać jak coraz więcej osób musi pracować aby utrzymać coraz mniej osób. Tak wygląda ten dobrobyt. Urugwaj przegrał z Holandią dwa do trzech. Kibicoawałem im, choć raczej uważałem zwycięstwo Holandii za bardziej pewne. Zobaczymy jak się spisze Paragwaj, bo Argentyna i Brazylia są już poza. [chyba cos pomyliłem bo Paragwaj przecież odpadł]

.

Późnny wieczór. W piątek minie dwa miesiące od czasu jak tu przyjechałem, więc pora na małe podsumowanie. Jest kilka niewątpliwych sukcesów na moim koncie, co też muszę odnotować, zamiast jedynie ciągle narzekać. Przestał mnie boleć kręgosłup, a przecież cały kwiecień spędziłem leżąc w łóżku, i przestała mi cierpnąć prawa noga. Schudłem też i opaliłem się. Wielu ludzi za to żeby móc normalnie chodzić oddało by mieszkanie albo samochód. Ja jeszcze w kwietniu nie wiedziałem czy będę mógł chodzić, nie pracować lub biegać, ale zwyczajnie samodzielnie chodzić. Znalazem też pracę nie mając telefonu, bedąc przy tym bez grosza [ telefon zgubiłem] i konta bankowego, co jest niewątpliwym sukcesem. I udało mi się przetrwać bez pieniędzy, a raz nawet nie jadłem praktycznie prawie nic przez siedem dni. Założenie konta i znalezienie pokoju, to wszystko po angielsku, chociaż mój angielska nie być dobry nie uważam już za sukces. Chociaż być może powieniem to także docenić, a nie tak łatwo dopuszczać do siebie myśli o wyjeżdzie i potem załatwianiu wszystkiego na nowo. W holenderskim lub francukim banku zakładać na nowo konto, i nastęnie starać się o holenderski albo franuski "inszusrans" jeżeli taki jest No bo chyba przyjdzie w końcu.

Minusem jest to że nie mam obecnie od trzech tygodni pracy. Może jednak więc zostać na razie w UK. Jedynie zmienić miejsce na Kent lub Londyn? Wiele rzeczy po czasie wydaje się banalnie łatwych i prostych, ale wcześniej takie nie były. Na przykład znajduje się miejsca gdzie można naprawdę naprawdę bardzo tanio kupić używany telefon. Okazuje się też, z czego zupełnie nie zdawałem sobie sprawy że język polski jest dosyć ważnym językiem komunikacji w UK -a i być może wszędzie tam gdzie przebywa czasowo lub na stale wielu imigrantów z europy śrdkowej i wschodniej. Dla nich wszystkich, jeśli nie znają nieżle języka angielskiego, a w większości wypadków nie znają, znajomość języka polskiego jest sprawą podstawową to znaczy znalezienia pracy i wynajęcia mieszkania. Przy okazji bardziej też zaczęłem uważać siebie za polaka, a dokładniej inni zaczęli mnie jako polaka określać, ludzie ze wchodu, czarni i anglicy. I tak sie stałem się tu bardziej polakim niż byłem nim w polsce. Nie ja jeden. Pisząc polakiem mam na myśli przede wszystkim człowieka języka polskiego, a nie obywatela państwa polskiego.

Przy okazji. Ciekawi mnie tu określanie się nacji i od jakiegos czasu nie daje spokoju.To znaczy jak przedstwiciele róznych narodowości okreslają siebie. Uzbecy i Kirgizi na przykład pomimo tego że używają języka rosyjskiego nadal mają poczucie własnej odrębności. Podbnie czarni używający na codzien języka angielskiego. Jak by wygladała tożsamośc polaków bez języka polskiego. Otóz według mnie,tym co okresla polaków jest język i wraz z językiem tracą poczucie kulturowej tożsamości. Język jest polem transmisyjnym naszej kultury. Dla odmiany inne narody funkcjonuja bez posiadania odrębnego własnego języka, lub granic. Jednak pomiedzy nimi występuje dośc silna rywalizacja, co świetnie pokazały mistrostwa. Nie jest jak pokazują u nas że pomiędzy przedstawicelami narodów lub państw zachodnio europejskich nie ma żadnego poczucia odrębności albo rywalizacji. Tylko jeden chlew, jeden kołchoz i jedno koryto.

Wracając na chwilę do anglii. Anglia już nie jest taka wspaniała jak była na początku ani taka zła jaka stała się na jakiś czas dla mnie póżniej. Ona po prostu jest, a ja tu teraz mieszkam.

 

 

Środa. Rozmawiałem przez telefon z siostrą. Była w City banku, i okazuje się że ta pani w City nie wie czy pieniądze zostały do wysłane, jak się to wcześniej wyraziła - czy przeszły - a konkretniej cytuje - nie ma pewności - Nie wiedizałem że w polskich bankach pracują tacy nieucy którzy nie potrafią przesłać pieniędzy za granicę. Zawsze myślałem że to prosta i niezbyt skomplikowana operacja. Tak przynajmniej widziałem na filmach i czytałem w książkach. Przecież gdyby nie te pieniadze przysyłane do polski z zagranicy przez pracujących tam ludzi to chyba by sie juz dawno zawaliła.. Pogoda za oknem deszczowa i ja mam taki nastrój. Trochę jest mi wszystko jedno. Nie czekam na inszurans i listonosza, niemyślę o przeprowadzce ani o znalezieniu pracy tutaj. Bardziej pozwalam sprawom żeby się same układały, a one układają się nijak. No jednak nie do końca. Łapię sie na tym że schodzę po schodach na dół i zaglądam czy nie ma poczty. Listonosz przychodzi między dziesiatą a pierwszą, widać jak wszystko sie tu sypie i pojawia coraz większy chaos. Rzadzących interesuje tylko -oprócz utrzymania władzy i przywilejów oczywiście- wojna w Afganistanie. Ciągle o tym mówią w telewizji, a tych którzy tam zginęłi pokazują jak jakichś wielkich męczenników. Nie rozumię tego. Najpierw tak im zalezało na tym żeby jak najwięcej imigrantów spoza europy przybyło na nasz kontynent a teraz prowadzą z nimi wojnę bo stali sie dla nich zagrozeniem. Nawet gdyby ta teza że okupacja Afganistanu przynosi ogromne dochody słuzbom specjalnym państw okupacyjnych poprzez czerpanie zysków z handlu jedynym bogactwem kraju, to znaczy produktów jakie można uzyskać dzięki uprawie maku i konopi indyjskich, to i tak na pewno podejrzewam że koszty wojny są o wiele większe.

Miedzy Freją a Odynem

Wieczór. O siódmej po południu zaczyna się mecz Hiszpania kontra Niemcy. Poziom dosyć wyrównany, chociaż im dłużej trwa mecz tym bardziej dominującą drużyną są Hiszpanie. I to oni prawdopodbnie zagrają z Holandią o tytuł mistrz świata. Gdyby nie ten ich południowy indywidualizm mogliby wygrać nawet cztery:zero. Podczas meczu nagle przychodzi olśnienie. Przeiceż kobieta która tak na mnie ryknęła w agencji pracy to żona Odyna! Konkretniej jakaś jej emanacja. Nieźle musiałem im kiedyś zajść za skórę skoro tak się na mnie wściekają. Czysty gniew, emanacja gniewu, skumulowana esencja gniewu -przynajmniej wobec słowian- bo wie że może sobie na to bezkranie pozwolić. Tak jak kiedyś ludy zachodniej europy porywali słowian na niewolników. Prawie nic się nie zmieniło. [nawet tego ślady przetrwały w językach zachodnich] A więc jestem zawieszony pomiędzy Odynem a jego żoną. Nie, nie pojadę tam gdzie wcześniej pracowałem żeby znosić gniew Odyna. Nie jestem piłką, workiem treningowym, ani koszem na śmieci. Muszę znależć jakieś inne wyjście.

Jest czwartek. Pieniądze przyszły, a ja generalnie czuje przypływ odwagi. Nie wiem czy mam to wiązać z finansami, ponieważ przypływ odwagi czuję od rana, Zresztą to nie ma dla mnie znaczenia. Poszedłem najpierw do banku, następnie kupiłłem sobie francuski tytoń "gauloises", i moją ulubioną Virginię w żółtym opakowaniu, -nie mylić z Golden Virginia w żółtym opakowaniu co robią nagminnie sprzedawcy w supermaketach. Następnie w Charity Shopie śmieszną podstawkę na kubek przedstawiającą wyspę Jersey. Widzę że coraz bardziej ciągnie mnie do kultury południa, Francji i Włoch -tam gdzie smaki, zapachy i kolory ogdgrywają dużą rolę, a nie tyle działanie jak na północy. Lecz także odczuwnanie i kontemplacja świata. Poszedłem też w sprawie internetu na West Regent Road, gość powiedizał mi że zadzwoni w następnym tygodniu. Następnie w kafejce interetowej połozonej przy deptaku zaraz za agencją Era wrzuciłem na mój blog "Zapiski z Anglii", a konkretniej pierwszą część którą zaliczam do kategorii artystystycznej i bardziej uważam za opowiadanie, w odróznieniu od dalszej części zapisków które są po prostu dziennikiem emigranta w stylu: "wstalem rano i poszedłem do miasta kupić tytoń". Chciałem też założyć blog na onecie w którym pokazywał bym moje fotografię, jednak są za ciężkie i nie chcą się załadować, ponieważ prawie wszystkie mają więcej niz 400 kb a do blogów na onecie można ładować maksymalnie te do 200 kb
zee (12:01)





foto autor -Zee Jop



Terroryści.



Wczorajsze zdarzenie z czarnym człowiekiem uzmysłowiło mi prawdziwe przyczyny terroryzmu . Zakładając że taki naprawdę istnieje. Bo jeśli gdzieś być może i trafiają się terroryści, to prawie zawsze oczywiście przez przypadek w domu obok albo na sąsiedniej ulicy wynajmują mieszkanie lub pokój ludzie ze służb specjalnych. Oczywiście przez przypadek, tak jak przez przypadek podczas kolejnej okupacji Afganistanu rośnie uprawa maku oraz produkcja heroiny. A przez przypadek służby które śledzą ich przez cały czas nie dowiadują się kiedy ludzie z brodami i w turbanach zamierzają dokonać terrorystycznego ataku Bo w tym czasie akurat zajęte są -ach, co za prawdziwy zbieg okoliczności- w miejscu gdzie ma być przeprowadzony zamach ćwiczeniami no nie uwierzycie mi -antyterrorystycznymi!

Jeżeli prezydent Bush mógł sobie pozwolić na szukanie broni masowego rażenia na sali podczas spotkania z dziennikarzami przy głośnych wybuchach śmiechu wszystkich tam obecnych, to ja chyba także mogę sobie pozwolić na odrobinę swobody i dowolności w moim myśleniu No więc dobrze weźmy takiego człowieka zazwyczaj z wyższym wykształceniem a czasami z doktoratem, który miesiącami nie ma pracy a na dodatek być może przez ten czas zabiega o pozwolenie na nią, na pobyt tu i oczywiście czeka na ten cholerny inszurans. Pieniądze na które składała się cała wioska w jego rodzinnej Afryce albo w Pakistanie szybko niestety się kończą, ale czynsz trzeba z czegoś opłacić. Więc potem przenosi się do znajomych, z którymi mieszka w pokoju w trójkę albo i w czwórkę, a gdy możliwości pożyczenia następnej potrzebnej na opłacenie czynszu sumy pieniędzy kończą się, popada w coraz większą rozpacz. I zachwyt krainą wolności powoli zamienia się w nienawiść, poprzez uczucie żalu i goryczy. Teraz tylko trzeba nośnej idei i terrorysta jest już gotowy. mógłby to być komunizm, nacjonalizm, anarchizm albo wojujący libertarianizm w jakiejś agresywnej formie. Ta ideą jest obecnie radykalny islam. Więc kto produkuje terrorystów? Terrorystów produkują urzędnicy i politycy, niszcząc wolność gospodarczą, swobodną wymianę towarów i usług pomiędzy ludźmi i dobrowolne nawiązywanie umów. Tworzą także miliony niepotrzebnych przepisów utrudniających i niszczących czasami ludziom życie. Oni są prawdziwymi terrorystami i kuźnią światowego terroryzmu. Co robią natomiast terroryści z dawnych lat. Wieczorem oglądałem w telewizji angielskiej film o grupie Bader-Meinhoff, i stąd te refleksje. Cohn-Bendit zasiada w parlamencie europejskim gdzie pełni ważne funkcje, Joshka Fisher jest natomiast ważną postacią w polityce niemieckiej o czym chyba nie muszę wspominać.






Co porabiają dla odmiany muzycy tamtego pokolenia/ Podczas rozgrywanych mistrzostw świata jakie się odbywały w RPA widziałem kilka razy Micka Jagera w towarzystwie Clintona. Nie wiedziałem że Jagger lubi piłę nożną. Clinton postarzał się bardzo.





Sobota cd. Na dole spotykam Mickeala Młodszego, a właściwie mijamy się w drzwiach. Pyta mnie co robiłem przed chwilą, rozmawiamy i nagle dociera do mnie że on nie jest wcale taki uczynny ale chce mnie i moje zachowanie kontrolować. Idę nad morze bo w pokoju robi się gorąco, spotykam po drodze grupki podpitych polaków i Rosjan. Nic się szczególnego nie dzieje lecz nad morzem jest wyraźnie chłodniej. Wracam po siódmej jem kolację w ogrodzie, robię kilka zdjęć nieba które dzisiaj wydaje mi się szczególne -bo układa się w takie pasma podobne do smoków lub kręgów z ludzkiego kręgosłupa, po czym wracam do pokoju i włączam telewizor. Zaczyna się mecz o trzecie miejsce. Grają Urugwaj który na początku wydawał mi się taki marny i Niemcy. Urugwaj przegrał z Niemcami dwa do trzech. Pierwsze trzy miejsca zajęły drużyny z europy.

cctv

Kilka dni temu,przez przypadek dowiedziałem się jak Anglia jest mocno opleciona cctv i systemami monitoringu. Być może o tym nawet nie wiesz, ale twoja ulica jest także przez cały czas monitorowana. Podobnie jak drzwi wejściowe do twojego domu. Chociaż mieszkasz w małym mieście i na bocznej ulicy -gdzie nie ma żadnych sklepów, barów, parkingów ani pubów



Dziewczyna która żebrze



Niedziela, wczesny wieczór. Wracam z plaży. Po drodze gdy idę główną ulicą miasta. Zaraz niedaleko supermaketu podchodzi do mnie dziewczyna która żebrze. Na początku nie poznaje jej, jest opalona i ubrana w ładną bluzkę. Zwykle siedzi w jakimś zaułku w zapiętej kurtce bez względu na temperaturę. Dziś jest sympatyczna i nie ma takiego zbuntowanego wyrazu twarzy. Podejrzewam, prawdopodobnie zresztą słusznie, że chce coś wyłudzić, a konkretnie jakieś drobne pieniądze. Myślę tak ponieważ widziałem jak kilka sekund wcześniej zaczepiła mężczyznę idącego przede mną. Jest to mocno opalony na twarzy, łysiejący mężczyzna w średnim wieku, być może trochę pijany. Zabawne bo pół minuty wcześniej prawie zderzył się z nim wysoki chłopak sprzątający plaże. Wracaliśmy w tym samym czasie z plaży. Na początku myślałem że chłopak przestraszył się mnie, ponieważ zaczął zachowywać się trochę dziwnie. Lecz kiedy mnie minął, a właściwe to ja go przepuściłem przystając na chwilę przed sklepem "Polskie Delikatesy" i pozwalając żeby mnie wyprzedził -zauważyłem się zachowuje odrobinę dziwnie. To znaczy co chwilę przystaję, i spogląda przestraszony w bok jakby kogoś śledził lub się przed kimś nie znanym mi ukrywał. Potem jednak gdy wchodzi na deptak miejski gdzieś po dziesięciu metrach nagle skręca i wraca, zderzając sie prawie z łysiejącym mężczyzną. Trzymam od chłopaka pewien dystans bo już obok witryny polskich delikatesów kiedy mnie wymijał rzucił coś cicho w moja stronę, Nie wiem co, bo mówi prawie szeptem i równie dobrze mógł powiedzieć - cześć - jak i - odwal się - albo - przepraszam - Nie wiem także w jakim języku to powiedział ponieważ po prostu nie dosłyszałem co do mnie mówił. Wobec faceta też wolę trzymać odpowiedni dystans ponieważ zachowuje się trochę w hm, sposób nieprzewidywalny. To znaczy mam na myśli że ma lekko nie skoordynowany chód. . Kiedy podchodzi do mnie Dziewczyna wiem jak wspomniałem o co jej chodzi i mówię że - przepraszam nie rozumie ciebie -- i po chwili rzucam jeszcze w jej stronę - jestem cudzoziemcem - ona z zainteresowaniem pyta - polish? mówię jej że - nie - po czym odchodzę. Chodziło jej o pieniądze ale porozmawiać przecież przez chwilę mogliśmy. No nic idę dalej, zaraz niedaleko Tesco widzę kobietę opartą o framugę drzwi z głową pochyloną do tyłu. Jest pijana abo po dragach. Podchodzi do niej mężczyzna, prawdopodobnie jej facet i bierze ją łagodnie za rękę, po czym razem odchodzą. Wygląda młodo i delikatnie czym mnie zadziwia, ponieważ kilka dnie temu widziałem jak siedział pijany na ławce niedaleko parku i krzyczał do niej żeby dała młodemu rudemu chłopakowi jaki do nich właśnie podszedł papierosa lub zapalniczkę. Wtedy zachowywał się dosyć nie grzecznie. [Ten rudy chłopak podszedł wtedy do mnie minutę później pózniej i poprosił o zapalniczkę] Robi mi się wstyd, kobieta ma problemy, bo może nie wyrabia już i pije a ja tak ją w myślach potępiam. przecież nic złego innym nie robi.Głupio mi, bo gdybym miał składać, czyli montować wózki dłużej też bym chyba nie wytrzymał i zaczął albo pić -co przecież w miejscu pracy czuć- lub zażywać jakieś inne specyfiki.

Wracam do domu i spotykam na schodach Michaela, razem rozmawiamy próbując się dogadać. Nie dość że mój angielska być średnia, to jeszcze jak to przed meczem on jest pijany i na dodatek brak zębów utrudnia mi zrozumienie go. Wiedząc że mam ochotę napisać kilka zdań żegnam Mika, wcześniej jednak otwiera drzwi i pokazuje mi z dumą jakieś plakaty i tabele z rozgrywek. Ja go chwalę, żegnam się z nim i wychodzę. To znaczy wracam do mojego pokoju. Muszę przed wyjazdem wyprać podkoszulki. Raz żeby nie śmierdziały mi w plecaku, a dwa że będę w nich także chodził, do tego dochodzą i inne części mojej garderoby. To że będę być może za kilka dni bezdomny nie znaczy wcale że mam chodzić brudny i w nie świeżym ubraniu -a z praniem podczas takiej włóczęgi może przecież być różnie.

Jest jedenasta minuta meczu, Alonso przywalił mocno w stronę holenderskiej bramki przestrzelił jednak. Micheal krzyczy co słyszę przez ścianę -kim Ty jesteś? To chyba było skierowane do hiszpańskiego zawodnika W żółtych kartkach lepsi są Holendrzy, pięć do trzech [wtedy]

Mecz jednak wygrali Hiszpanie, i to oni zostali mistrzami świata.






Poniedziałek. Idę do banku żeby wypłacić piieniądze potrzebne mi na opłacenie czynszu. Po drodzę wpadam na pomysł że mogę spróować i zobaczyć jak działa bankomat. Nie musze przeciez zawracać głowy kobietą w okienku kiedy za każdym razem chcę wypłacić pieniądze. Robie to powoli i udaje mi się. Mały sukces. Nauczyłem się dziś wypłacać pieniądze z bankomatu! a parę dni temu po raz pierwszy skorzystałem podczas zakupów z karty kredytowej. Jednak wolę płacić gotówką. Dzwonię jeszcze w dwa miejsca w sprawie pracy.. W jednym odzywa sie nagrany głos sekretarki, mówi - zostaw wiadomość - i tak dalej. W drugim dają do zrozumienia że jestem za stary. Zbieranie na polu fasoli nie jest tym o czym może chciałbym marzyć jednak to oni rezygnują ze mnie. Zawsze zresztą jak w ofercie padają sie słowa typu - fasolka - lub mleczko - wole uważać
zee (15:58)
skomentuj
spotkanie z czarnym czlowiekiem





Spotkanie z czarnym człowiekiem.

Jest piątek, po jedenastej w południe i ma być bardzo upalny dzień. Ja idę do kafejki internetowej mieszczącej się przy głównej ulicy miasta aby wrzucić swoje zapiski, konkretnie rozdział zatytułowany "Anglia Tonie", a dokładniej jego część "Muzyka za kratami", i następnie jak sie wyrobię to mój "Poradnik Nieudacznika" jaki skleciłem dla absolutnie zielonych przyjeżdżających na Wyspy. Może komuś dzięki temu pomogę? No i oczywiście także przejrzeć pocztę. Gdzieś w okolicy Tesco przepuszczam na chodniku młodego czarnego człowieka. Jest może mulatem albo nawet hindusem z południa. Nie ważne. Idę dalej. Za chwilę słyszę jak ktoś za mną krzyczy - halo, haoo - Po chwili odwracam się a do mnie podchodzi ten chłopak i podaję mi rękę, a następnie przykłada swoją głowę do mojej. Robi to najpierw z jednej strony a nstęnie z drugiej. ja natomiast stoję zaskoczony i nie wiem co powiedziec. w milczeniu podajemy sobie jeszcze na pożegnianie dłonie i odchodzimy każdy w swoją stronę. Teraz już wiem co czuł brat mojego dziadka kiedy miał zastrzelić rosyjskiego generała. Sytuacja wyglądała mniej więcej tak: Brat dziadka wyciąga pistolet mierząc w stronę idącego przed nim generała a następnie powoli strzela. Pistolet jednak nie wypala. Słychać jedynie cichy trzask. Generał także słyszy trzask i odwraca się do tyłu ażeby zobaczyć co się stało. Na co brat mojego dziadka robi się blady i powoli zaczyna osuwać na ziemię. Niemniej był na tyle przytomny że zdążył wcześniej schować pistolet. Generał podchodzi do niego i pyta co się stało. Następnie prosi jakiegoś człowieka który akurat przechodzi obok, aby poszedł do pobliskiej apteki i przyniósł szklankę wody. Potem zamawia powóz i podwozi dziaka do domu. Oczywiście po tym wszystkim co się stało, i widząc rosyjskiego generała człowiekiem posiadającym ludzkie odruchy nie może go już zastrzelic. Musi więc uciekać za granicę, ponieważ organizacja wyda na niego wyrok śmierci za nie wykonie rozkazu. I ja także po tym wydarzeniu robię miękki i jak z waty. Inaczej też zaczynam patrzeć na ludzi. Nie irytuje mnie -co za szalone wariactwo- kiedy kasjerka w markecie nie patrzy w moją stronę, i nie mówi - hello - albo - cześć - Nie przeszkadza mi że rozmawia z kobietą z małym dzieckiem na wózku podczas gdy ja czekam w kolejce. jak z pekniętego balona -chociaż bardziej jak z przebitego igłą- uleciała ze mnie cała pozorna ważność mojej osoby. Jaka ulga, nie jestem już absolutnie wielki, absolutnie mały, przerażliwie śmieszny, i powszechnie widzialny, prawie także obserwowalny. Po prostem jestem jedym z wielu ludzi w tym mieście. Może istotnym i ważnym jak wszyscy zresztą, ale bez przesady w żadną stronę. Zaczynam także odczuwać rodzaj życzliwej empati do niepełnosprawnych jakich mijam na ulicy a na Angielskich ulicach jest ich naprwdę dużo -ktoś nawet nazwał ich społeczeństwem na wózkach. W tym także zaczynam odczuwać życzliwą empatię dla niepełnosprawnych umysłowo. Co zdarzyło mi się pierwszy raz i co wcześniej było mi trudno zaakceptować. Są wśród nas na ziemi jak wszyscy.

Kiedy wracam do domu myślę ile ten człowiek musiał zaznać niechęci i dyskryminacji w kraju tak przecież tolerancyjnym jak Anglia a może i wcześniej że takie pozornie błache wydarzenie wzruszyło go i postanowił mi podziękować. Rozmyślam też nad przyczynami niechęci polaków czarnych i ludzi ze wschodu, to jest rosjan, litwinów i łotyszy. Przecież jesteśmy razem na samym dole na drabinie hierarchi społecznej, i mamy podobny los oraz doświadczenia. Polakom jest łatwiej bo maja już swoją opinię raz jako dobrych pracowników którzy żadnej pracy sie nie boją i dwa: sporo ludzi w agencjach oraz wśród kierowników zna język polski. Do tego stopnia że jeśli nie znasz świetnie języka angielskiego to nikt nie będzie dla ciebie się cackał. Dziewięćdziesiąt procent załogi to na przykład polacy, więc językiem poleceń jest polski i komunikatywny angielski. Czasami nawet firmy nie bawia się i organziują szkolenia i kursy bhp jedynie w języku polskim. Jeżeli więc anglik nie zna polskiego to nie ma szans na pracę. Nie mają czego zresztą żałować, większość tej pracy jaką wykonują polacy oni nie byli by już w stanie wykonać, a nawet nie chcieliby.Bo zazwyczaj jest to praca ciężka, lub nawet bardzo cieżka, brudna, w nie atrakcyjnym czasie i miejscu. Do tego mało płatna. Jedynie dla polaków, bułgarów, rumunów, no i ludzi ze wschodu. Z tym że bułgarzy i rumuni też nie chą zbyt ciężko pracowac, a może nie potrafią. Chociaż bułgarzy są silni. Silni, opanowani, powolni i spokojni. Mocno skupieni na sobie. Maja jeszcze więcej elementu ziemi niż polacy. Pusem ludzi czarnych jest natomiast zazwyczaj lepsza znajomość języka angielskiego. Ludzie języka rosyjskiego podobnie jak i czarni sa zawzwyczaj bardziej solidarni.Co do niechęci żywionej przez niektórych ludzi ze wschodu i czarnych do nas jest być może podejrzewam to altruistyczne bezinteresowne wyrządzanie krzywdy innym. Dlaczego na Boga polacy to robią? Tego niestey nie wiem. Czy to jest sadyzm czy głupota. Po co bez powodu obrażać lub poniżać drugiego człowieka. przecież on może ci oddać a i zwykle oddaje.Bo się od ciebie trochę różni? Bo pochodzi z innego miasta, jest młodszy albo starszy. Mniej lub bardziej wykształcony od ciebie. Wyznaje inną religie, i inaczej się ubiera. Ma inny kolor skóry i słucha innego rodzaju muzyki. W każdym razie świat jest jak z gumy, wszystko co wyślesz w eter to do ciebie wróci. Ja podejrzewam że ta niechęć jaką zaznałem od ludzi ze wschodu -nie wszystkich ale niektórych- to po prostu odreagowanie za to że dokuczali im inni polacy. Swoją drogą może postąpili nierozsądnia. Ja lubię spłacać swoje długi.

I tak oto w posób prawie niezauważalny dla siebie stałem sie kim naprawdę jestem, czyli emigrantem. O wiele bliżej mi poprzez wspólnotę losów do polaków, ludzi ze wschodu, hindusów i czarnych, niż do anglików. Moje rzekome, bez znaczenia prawdziwe lub urojone szkockie pochodzenie, a dokładniej szkocko-włoskie po jednym z moich dziadków przestało mieć dla mnie jakiekolwiek znaczenie. Teraz nie dziwię się temu że robotnicy albo przedstawiciele dość ubogiej inteligencki słysząc że mają szlacheckie korzenie zazwyczaj wybuchali śmiechem.

Jest wczesne popołudnie. Ogladam moją podstwkę na herbatę z wyspy Jersey która leży na podłodze zaraz obok fotela. Po lewj stronie jest połozona wyspa Guernsey, następnie Herm i nieco niżej od niej Sark. Oczywiście na samym dole jest wyspa Jersey, a naprzeciw niej na górze Alderney Ach, pojechać do Porsmouth a następnie popłynąć promem na Jersey i z Jersey do Saint Molo we Francji. Potem przejść na nogach, a jak się da to dojechać autostopem do Paryża. Tam jest przynajmniej miasteczko namiotowe dla bezdomnych i jest gdzie spać.

Piątek wieczór. Anglia komunistyczny sztadt jewropy. Małe urzędnicze Prusy. Po czterech tygodniach jeszcze ten obrzydliwy inszurans nie przyszedł. Gdyby nie fakt że słyszałem o przypadkach podszuwania się pod ludzi przez tych którzy znają ich numer ubezpieczenia i adres a następnie konieczności zwracania przez pokrzywdzonych dużych sum pieniędzy, lub długiego kłopotliwego tłumaczenia się -nie czekałbym na ten zasrany papier. Zadzwoniłem do siostry, właśnie podlewała ogród Siostra dziwi się że nie mam pieniędzy na wyjazd. Zapomniała chyba że pożyczka szła przez równy tydzień a za mieszkanie trzeba płacić i czasami coś jeść. Angielska telewizja jest najbardziej nudna na świecie. Nudna i mdła. Wyjątkiem jest emitowany na czwórce angielski Big Brader który czasami oglądam. Nie uwierzyłbym gdyby mi ktoś powiedział że przyjadę do Anglii głównie po to żeby chodzić nad morze, opalać się i kąpać a wieczorem oglądać telewizję.Słońce smaży i jet ze trzydzieści stopni. Nie wiem kto stworzył obraz Angli jako kraju w którym ciągle jak nie pada deszcz, to jest mgła, a cały czas zimno. ten ignorant chyba nigdy tu nie był. Bo w Londynie upały latem to rzecz normalna, podobnie w Sussex i Kencie..

 

Sobota. Budzę się po dziewiatej miejscowego czasu. Nie che mi sie wstać bo nie wyspałem się z powodu panującego tu upału Mam okno po zachodniej stronie budynku więc wieczorem i w nocy robi sie w pokoju gorąco i długo nie mogłem zasnąc Wiem jednak że musze wstać ponieważ jest sobota i mogą zamknąć kafejkę internetową z której korzystam, a chciałem wrzucić do bloga kolejną częśc mojego "dziennika" i tak pubikuje je z co najmniej tygodniowym opóźnieniem. Jednak wykazuję sie dyscypliną i wstaje, myje się czesze włosy, ubierm a następnie zjadam śniadanie, wypjam kawę i wychodzę. Na dole w kuchni spotykam Michelle. Bierze mnie za rękę i prowadzi do lodówki po czym pokauje na jedzenie i mówi że się może zepsuć.Jak łatwo jest czasami ująć drugiego człowieka i sprawić żeby zmienić jego dycyzję lub poglądy.. Ja też idąc do miasta postanawiam wykreślić zdanie o Michelle które jest może odrobinę kontrowersyjne ale jednak nie pewne.W sumie dobrze. Następnie złoszczę się trochę na moich "landlordów". płacę przecież dosyć wysoki czynsz a nie ma ani pralki ani dostępu do internetu. Może jest jedno i drugie ale zapomnieli mi o tym powiedzieć? Pralki szukałem ale jej nigdzie nie znalezłem. Chyba by nie ukryli jej przede mną. Bo i po co. Podobnie z internetem. Chyba że są bardzo leniwi i nie chciało im się. Facet w sklepie na West Regent coś chyba mówił że w domu jest dostęp do internetu ale nie zrozumiałem go za bardzo. Teraz kiedy mam zamiar wyjechać nie ma to dla mnie większego znaczenia.

Terroryści.

Wczorajsze zdarzenie z czarnym czlowiekiem uzmysłowiło mi prawdziwe przyczyny terroryzmu . Zakładając że taki naprawdę istnieje. Bo jeśli gdzieś być może i trafiają się terroryści, to prawie zawsze oczywiście przez przydek w domu obok albo na sąsiedniej ulicy wynajmują mieszkanie lub pokój ludzie ze służb specjalnych. oczywiście przez przypadek, tak jak przez przypadek podczas kolejnej okupacji Afganistanu rośnie uprawa maku oraz produkcja heroiny. A przez przypadek służby które śledzą ich przez cały czas nie dowiadują się kiedy zamierzają dokonać ataku Bo w tym czasie akurat zajęte są -ach, co za zbieg okoliczności- w miejscu gdzie ma być przeprowadzony zamach ćwiczeniami nonie uwierzycie -anyterrorystycznymi! Jeżeli prezydent Bush mógł sobie pozwolić na szukanie broni masowego rażenia na sali podczas spotkania z dziennikarzami przy głośnych wybuchach śmiechu wszystkich tam obecnych, to ja chyba także mogę sobie pozwolić na odrobine swobody i dowolności w moim myśleniu No więc dobrze weżmy takiego człowieka zazwyczaj z wyższym wykształeceniem który miesiącami nie ma pracy a na dodatek być może przez ten czas zabiega o pozwlenie na nią, pobyt tu i oczywiście ten cholerny inszurans. Pieniądze na które składała się cała wioska w Afryce albo Pakiestanie szybko niesety się kończa, ale czynsz trzeba z czegoś opłacić. Potem przenosi sie do znajomych z którymi mieszka w pokoju w trójkę albo czwórkę a gdy możliwości pozycznenia następnej potrzebnej na opłacenie czynszu sumy pieniędzy kończą się popada w coraz większą rozpacz, a zachwyt krainą wolności zamienia się w nienawiść, poprzez uczucie żalu i goryczy. Teraz tylko trzeba nośnej ideii i terrorysta jest już gotowy. mógłby to być komunizm, nacjonalizm, anarchizm albo wojujący liberarianizm w jakiejś agreywnej formie. Ta ideą jest radykalny islam. Więc kto produkuje terrorystów? Terrorystów produkują urzędnicy i politycy, niszcząc wolnośc gospodarczą, swobodną wymianę towarów i usług pomiędzy ludźmi i dobrowolne nawiązywanie umów. Tworzą także miliony niepotrzebnych przepisów utrudniających i niszczących czasami ludziom życie. Oni sa prawdziwymi terrorystami i kuznią światowego terroryzmu.



Terroryści.



Wczorajsze zdarzenie z czarnym człowiekiem uzmysłowiło mi prawdziwe przyczyny terroryzmu . Zakładając że taki naprawdę istnieje. Bo jeśli gdzieś być może i trafiają się terroryści, to prawie zawsze oczywiście przez przypadek w domu obok albo na sąsiedniej ulicy wynajmują mieszkanie lub pokój ludzie ze służb specjalnych. Oczywiście przez przypadek, tak jak przez przypadek podczas kolejnej okupacji Afganistanu rośnie uprawa maku oraz produkcja heroiny. A przez przypadek służby które śledzą ich przez cały czas nie dowiadują się kiedy ludzie z brodami i w turbanach zamierzają dokonać terrorystycznego ataku Bo w tym czasie akurat zajęte są -ach, co za prawdziwy zbieg okoliczności- w miejscu gdzie ma być przeprowadzony zamach ćwiczeniami no nie uwierzycie mi -antyterrorystycznymi!

Jeżeli prezydent Bush mógł sobie pozwolić na szukanie broni masowego rażenia na sali podczas spotkania z dziennikarzami przy głośnych wybuchach śmiechu wszystkich tam obecnych, to ja chyba także mogę sobie pozwolić na odrobinę swobody i dowolności w moim myśleniu No więc dobrze weźmy takiego człowieka zazwyczaj z wyższym wykształceniem a czasami z doktoratem, który miesiącami nie ma pracy a na dodatek być może przez ten czas zabiega o pozwolenie na nią, na pobyt tu i oczywiście czeka na ten cholerny inszurans. Pieniądze na które składała się cała wioska w jego rodzinnej Afryce albo w Pakistanie szybko niestety się kończą, ale czynsz trzeba z czegoś opłacić. Więc potem przenosi się do znajomych, z którymi mieszka w pokoju w trójkę albo i w czwórkę, a gdy możliwości pożyczenia następnej potrzebnej na opłacenie czynszu sumy pieniędzy kończą się, popada w coraz większą rozpacz. I zachwyt krainą wolności powoli zamienia się w nienawiść, poprzez uczucie żalu i goryczy. Teraz tylko trzeba nośnej idei i terrorysta jest już gotowy. mógłby to być komunizm, nacjonalizm, anarchizm albo wojujący libertarianizm w jakiejś agresywnej formie. Ta ideą jest obecnie radykalny islam. Więc kto produkuje terrorystów? Terrorystów produkują urzędnicy i politycy, niszcząc wolność gospodarczą, swobodną wymianę towarów i usług pomiędzy ludźmi i dobrowolne nawiązywanie umów. Tworzą także miliony niepotrzebnych przepisów utrudniających i niszczących czasami ludziom życie. Oni są prawdziwymi terrorystami i kuźnią światowego terroryzmu. Co robią natomiast terroryści z dawnych lat. Wieczorem oglądałem w telewizji angielskiej film o grupie Bader-Meinhoff, i stąd te refleksje. Cohn-Bendit zasiada w parlamencie europejskim gdzie pełni ważne funkcje, Joshka Fisher jest natomiast ważną postacią w polityce niemieckiej o czym chyba nie muszę wspominać.






Co porabiają dla odmiany muzycy tamtego pokolenia/ Podczas rozgrywanych mistrzostw świata jakie się odbywały w RPA widziałem kilka razy Micka Jagera w towarzystwie Clintona. Nie wiedziałem że Jagger lubi piłę nożną. Clinton postarzał się bardzo.





Sobota cd. Na dole spotykam Mickeala Młodszego, a właściwie mijamy się w drzwiach. Pyta mnie co robiłem przed chwilą, rozmawiamy i nagle dociera do mnie że on nie jest wcale taki uczynny ale chce mnie i moje zachowanie kontrolować. Idę nad morze bo w pokoju robi się gorąco, spotykam po drodze grupki podpitych polaków i Rosjan. Nic się szczególnego nie dzieje lecz nad morzem jest wyraźnie chłodniej. Wracam po siódmej jem kolację w ogrodzie, robię kilka zdjęć nieba które dzisiaj wydaje mi się szczególne -bo układa się w takie pasma podobne do smoków lub kręgów z ludzkiego kręgosłupa, po czym wracam do pokoju i włączam telewizor. Zaczyna się mecz o trzecie miejsce. Grają Urugwaj który na początku wydawał mi się taki marny i Niemcy. Urugwaj przegrał z Niemcami dwa do trzech. Pierwsze trzy miejsca zajęły drużyny z europy.

cctv

Kilka dni temu,przez przypadek dowiedziałem się jak Anglia jest mocno opleciona cctv i systemami monitoringu. Być może o tym nawet nie wiesz, ale twoja ulica jest także przez cały czas monitorowana. Podobnie jak drzwi wejściowe do twojego domu. Chociaż mieszkasz w małym mieście i na bocznej ulicy -gdzie nie ma żadnych sklepów, barów, parkingów ani pubów



Dziewczyna która żebrze



Niedziela, wczesny wieczór. Wracam z plaży. Po drodze gdy idę główną ulicą miasta. Zaraz niedaleko supermaketu podchodzi do mnie dziewczyna która żebrze. Na początku nie poznaje jej, jest opalona i ubrana w ładną bluzkę. Zwykle siedzi w jakimś zaułku w zapiętej kurtce bez względu na temperaturę. Dziś jest sympatyczna i nie ma takiego zbuntowanego wyrazu twarzy. Podejrzewam, prawdopodobnie zresztą słusznie, że chce coś wyłudzić, a konkretnie jakieś drobne pieniądze. Myślę tak ponieważ widziałem jak kilka sekund wcześniej zaczepiła mężczyznę idącego przede mną. Jest to mocno opalony na twarzy, łysiejący mężczyzna w średnim wieku, być może trochę pijany. Zabawne bo pół minuty wcześniej prawie zderzył się z nim wysoki chłopak sprzątający plaże. Wracaliśmy w tym samym czasie z plaży. Na początku myślałem że chłopak przestraszył się mnie, ponieważ zaczął zachowywać się trochę dziwnie. Lecz kiedy mnie minął, a właściwe to ja go przepuściłem przystając na chwilę przed sklepem "Polskie Delikatesy" i pozwalając żeby mnie wyprzedził -zauważyłem się zachowuje odrobinę dziwnie. To znaczy co chwilę przystaję, i spogląda przestraszony w bok jakby kogoś śledził lub się przed kimś nie znanym mi ukrywał. Potem jednak gdy wchodzi na deptak miejski gdzieś po dziesięciu metrach nagle skręca i wraca, zderzając sie prawie z łysiejącym mężczyzną. Trzymam od chłopaka pewien dystans bo już obok witryny polskich delikatesów kiedy mnie wymijał rzucił coś cicho w moja stronę, Nie wiem co, bo mówi prawie szeptem i równie dobrze mógł powiedzieć - cześć - jak i - odwal się - albo - przepraszam - Nie wiem także w jakim języku to powiedział ponieważ po prostu nie dosłyszałem co do mnie mówił. Wobec faceta też wolę trzymać odpowiedni dystans ponieważ zachowuje się trochę w hm, sposób nieprzewidywalny. To znaczy mam na myśli że ma lekko nie skoordynowany chód. . Kiedy podchodzi do mnie Dziewczyna wiem jak wspomniałem o co jej chodzi i mówię że - przepraszam nie rozumie ciebie -- i po chwili rzucam jeszcze w jej stronę - jestem cudzoziemcem - ona z zainteresowaniem pyta - polish? mówię jej że - nie - po czym odchodzę. Chodziło jej o pieniądze ale porozmawiać przecież przez chwilę mogliśmy. No nic idę dalej, zaraz niedaleko Tesco widzę kobietę opartą o framugę drzwi z głową pochyloną do tyłu. Jest pijana abo po dragach. Podchodzi do niej mężczyzna, prawdopodobnie jej facet i bierze ją łagodnie za rękę, po czym razem odchodzą. Wygląda młodo i delikatnie czym mnie zadziwia, ponieważ kilka dnie temu widziałem jak siedział pijany na ławce niedaleko parku i krzyczał do niej żeby dała młodemu rudemu chłopakowi jaki do nich właśnie podszedł papierosa lub zapalniczkę. Wtedy zachowywał się dosyć nie grzecznie. [Ten rudy chłopak podszedł wtedy do mnie minutę później pózniej i poprosił o zapalniczkę] Robi mi się wstyd, kobieta ma problemy, bo może nie wyrabia już i pije a ja tak ją w myślach potępiam. przecież nic złego innym nie robi.Głupio mi, bo gdybym miał składać, czyli montować wózki dłużej też bym chyba nie wytrzymał i zaczął albo pić -co przecież w miejscu pracy czuć- lub zażywać jakieś inne specyfiki.

Wracam do domu i spotykam na schodach Michaela, razem rozmawiamy próbując się dogadać. Nie dość że mój angielska być średnia, to jeszcze jak to przed meczem on jest pijany i na dodatek brak zębów utrudnia mi zrozumienie go. Wiedząc że mam ochotę napisać kilka zdań żegnam Mika, wcześniej jednak otwiera drzwi i pokazuje mi z dumą jakieś plakaty i tabele z rozgrywek. Ja go chwalę, żegnam się z nim i wychodzę. To znaczy wracam do mojego pokoju. Muszę przed wyjazdem wyprać podkoszulki. Raz żeby nie śmierdziały mi w plecaku, a dwa że będę w nich także chodził, do tego dochodzą i inne części mojej garderoby. To że będę być może za kilka dni bezdomny nie znaczy wcale że mam chodzić brudny i w nie świeżym ubraniu -a z praniem podczas takiej włóczęgi może przecież być różnie.

Jest jedenasta minuta meczu, Alonso przywalił mocno w stronę holenderskiej bramki przestrzelił jednak. Micheal krzyczy co słyszę przez ścianę -kim Ty jesteś? To chyba było skierowane do hiszpańskiego zawodnika W żółtych kartkach lepsi są Holendrzy, pięć do trzech [wtedy]

Mecz jednak wygrali Hiszpanie, i to oni zostali mistrzami świata.

Poniedziałek. Idę do banku żeby wypłacić piieniądze potrzebne mi na opłacenie czynszu. Po drodzę wpadam na pomysł że mogę spróować i zobaczyć jak działa bankomat. Nie musze przeciez zawracać głowy kobietą w okienku kiedy za każdym razem chcę wypłacić pieniądze. Robie to powoli i udaje mi się. Mały sukces. Nauczyłem się dziś wypłacać pieniądze z bankomatu! a parę dni temu po raz pierwszy skorzystałem podczas zakupów z karty kredytowej. Jednak wolę płacić gotówką. Dzwonię jeszcze w dwa miejsca w sprawie pracy.. W jednym odzywa sie nagrany głos sekretarki, mówi - zostaw wiadomość - i tak dalej. W drugim dają do zrozumienia że jestem za stary. Zbieranie na polu fasoli nie jest tym o czym może chciałbym marzyć jednak to oni rezygnują ze mnie. Zawsze zresztą jak w ofercie padają sie słowa typu - fasolka - lub mleczko - wole uważać
zee (15:58)

Męska i żeńska pedofilia



Na plaży.

Plaża.




Dorwałem dzisiaj Polonusa. Poszedłem żeby kupić Polish Express, ale sklep w którym go sprzedają był właśnie zamknięty z powodu awarii prądu. Poszedłem więc do drugiego polskiego sklepu, nie było tam niestety Expresu, ale za to leżał w tekturowym pudle darmowy Polonus. W Polonusie przeczytałem oczywiście artykuł o plażach, i to na dodatek takich z "niebieskimi flagami" . Przy czym mała uwaga: angielskie plaże wcale nie są takie mdłe jak i całe południe Anglii. W gazecie opisali chyba ze cztery plaże w Bournemouth, i dwie na Isle of Wight. Następnie z tych bardziej mi znanych, to West Wittering Beach i plaża w Litlhampton. I Hove Lawns i West Street w Brighton. Nie zamierzam pisać zbyt dużo o plażach i morzu ponieważ mam co najmniej z tysiąc fotografii przedstawiających plaże i wybrzeże morskie na południu Anglii. Poświęce więc im więcej czasu gdy będę wrzucał zdjęcia. Przejrzałem też artykuł o wyborach prezydenckich -jako że nie planuję pozostać w United Kingdom -ani także wracać- specjalnie nie interesowałem sie preferencjami wyborczymi naszych rodaków.



W Polsce mają byc ogromne upały, już dziś w centralnej części kraju temperatura ma osiągnąć nawet trzydzieści cztery stopnie a w Opolu czterdzieści! Dokąd jechać i za co? Francja, Nowa Zelandia, Kanada, USA? Wracać na trochę do kraju żeby łatwiej coś znaleźć, ale potem znowu pożyczać pieniądze na wyjazd? Muszę także wybrać. Najpierw Londyn czy Teynham?

Ciągle chodzą mi po głowie jakieś sprzeczne myśli.Mówię więc po cichu do siebie. Zastanów się naprawdę czy chcesz tu żyć i mieszkać. Na przykład w Londynie, ponosząc wraz ze swoim wyborem związane z tym koszty -łącznie być może z bezdomnością i skrajną nędzą na początku. Czy może jednak wolisz wrócić do polski. Na razie to tu nie jest za różowo. Pracy mam tyle co kot napłakał a jeśli ją mam to prawie że nie daje rady bo jest po pierwsze bardzo monotonna i po drugie: ciężka. Na inszurans czekam także już piaty tydzień. Co gorsza nie wiem czy są jakieś administracyjne problemy w wydaniu go, a ja marnuje tylko mój czas. Czy też jedynie tak się to wszystko dłuży. Z urzędnikami odpowiedzialnymi za wydanie dokumentu nie udało mi się skontaktować.

Natomiast co będę robił jeśli powrócę do polski? Czy we Francji mam jakieś realne szanse na znalezienie pracy? Jednym słowem jeżeli zaczynam myśleć karuzela zaczyna się coraz szybciej kręcić.. To w jedną stronę, to w drugą. A ja skołowany nie wiem co robić. .Zupełnie jak pies biegający za kością albo za własnym ogonem.

Wtorek, cd. W Expressie czytam artykuł o polskich bezdomnych w Londynie. No powiedzmy że odrobinę tendencyjny. Trudno ludzi dostających trzysta funtów na rękę tygodniowo nazwać bezdomnymi. Nie każdy, a ja nawet powiedziałbym że większość pracujących fizycznie w anglii polaków nie zarabia trzysta funtów tygodniowo. No powiedzmy że dwieście. Trzydzieści siedem godzin w tygodniu, za realnie -odliczając wszystkie podatki i państwowe wziątki- jakieś cztery pięćdziesiąt na godzinę.Oczywiście zaokrąglam. Babka chyba miała dobry humor nazywając bezdomnymi ludzi który biorą na rękę trzysta funtów tygodniowo. Jeden z nich miał także mieszkanie jakie oddziedziczył po zmarłej angielskiej żonie. Chyba dlatego tak ich nazwała ponieważ sprzedawali "Issue" pod dworcem Victoria.

Środa. rano. Wstałem o siódmej. Wysłałem list na farmę na której pracowałem w tamtym roku,. Może mnie przyjmą, a ja zaczynam sobie przypominać ludzi z którymi pracowałem. Człowieka w Kapeluszu, niejakiego pana Miarkę i Mikaela. Nawet jak nie dostanę odpowiedzi, lub jeśli dostanę odpowiedź odmowną pojadę może w tamte strony. Do Dover, czyli przystanku autobusowego do Polski jest niedaleko.







Zakupy w kolorze żółtym.

Wszystko co dzisiaj kupiłem było w żółtych opakowaniach. Chleb, ciastka czerwona fasola w puszce i czekolada. Bardzo sympatyczna pani siedząca przy kasie, gdy płaciłem -nagle przestała się uśmiechać. Nie oczekuje od innych ludzi uśmiechów i życzliwości na zawołanie, ale żeby tak bardzo uczucia ludzkie były na sprzedaż i za takie drobne pieniądze? A zabierajcie sobie te wasze fałszywe uśmiechy, do cholery jasnej. i wasze fałszywe - hał ar ju - po których bynajmniej nie oczekujecie prawdziwych odpowiedzi w stylu - czuje sie do du.... Lub - mam taką depresję że mnie całkiem rozwaliła - I wiadomo że jak ja powiem - wery gut, ...ale nie mam pracy - to oni na to odpowiedzą - no tak, to musisz szukać i chodzić do agencji - To ja wiem, i to robię. Przypominanie jedynie mnie denerwuje i podrażnia. Przecież nie wyskrobię z pustego garnka!



Środa wieczór. Przypomniał mi się facet który jesienią w tamtym roku tuż na polskiej granicy z Niemcami podszedł do mnie i zapytał czy nie mógłbym mu pomóc. Gość pochodził z lubelskiego, chyba z Puław i pracował na farmie w okolicy Maindstone. Prawdopodobnie nie zarobił za dużo pieniędzy i bał się wracać do domu. Mówił że źle się czuje. Ja pamiętając opowieści Heńka o ich farmie odniosłem się trochę nieufnie. Nie, nie to że odmówiłem, ale powiedziałem mu -zgodnie zresztą z prawdą- że fachowej pomocy może udzielić mu stewardesa dokładniej pilotka, lub zadzwonić po lekarza. Teraz to jasno widzę, że nie każdy facet wracający z zagranicy bez pieniędzy jest lumpem albo leniem. Po prostu warunki tak się złożyły że nie miał tej pracy wiele. Swoją droga alkohol też mógł ich mocno wydrenować z gotówki. Wyprać ich jak pralka. Na początku kiedy pracujesz myślisz że będzie tak zawsze, a przynajmniej długo. Kupujesz papierosy w sklepie, drogie jedzenie i piwo albo wódkę. Jednak praca się kończy. Tak nagle. Może się skończyć każdego dnia.

Potem chodzisz z po agencjach, i gdzie tylko możesz, a oni mówią ci że pracy nie ma. No skąd mają wziąść -jeśli nie ma to nie ma. I tyle. Koniec kropka.Wielu angoli i czarnych też przestaje powoli wyrabiać. I tak czytam na przykład w gazecie że gość wjeżdża ciężarówką w facetów grzebiących w pojemnikach na śmieci obok jakiegoś sklepu. Ponieważ uznał ich za bezdomnych, i pomyślał że na bezdomnych może bezkarnie wyładować swoja frustrację. Absurd, prawda? Przecież bezdomni nie zabierają mu pracy. Bezdomni zazwyczaj są bezrobotni.



Iść po środku drogi. Pół na pół



Zobaczymy co przyniesie jutro. Żebym mógł wytrwać tu kilka dni. Łatwo powiedzieć! Ktoś rzuci - to nie przywiązuj sie myśli pozwól żeby rzeczy działy sie same tak jak mają się dziać. czyli w sposób zupełnie spontaniczny. Ktoś jeszcze inny powiedziałby może - puść to wszystko, i nie lgnij za bardzo do własnej sytuacji. Po prostu zobacz co przyniesie następny dzień. Katolik powie - w ręce Boga oddaje te sprawy - Buddysta dla odmiany stwierdzi - wszystko co złożone jest w istocie puste. To znaczy jest pustości pełną realnie pustych przejawień. Pojawiających sie i zanikających - doda zamyślony. Racjonalista będzie inaczej podchodził do tych kwestii.Człowiek wierzący jeszcze inaczej. Generalnie - dont łory bi hepi -

Ja osobiście bardzo kurczowo trzymam sie swojej sytuacji życiowej, bojąc się puścić ją choćby na kilka godzin żeby sobie pohasała tak samopas. Najbardziej zaś trzymam się mieszkania i mam potrzebę posiadania gruntu pod nogami w postaci pewnego miejsca do życia na ziemi. Z tego także powodu łapie często pierwszą lepszą ofertę jaka mi się trafi. Tak robiłem we Wrocławiu, następnie w Krakowie i tak teraz robie to tu.

Nie powiedziałem żeby być życiowym abnegatem, albo trwonić swoje zasoby, powiedziałem jedynie żeby nie być nadmiernie przywiązanym do świata materii. Ani też co ważne do świata emocji i własnych myśli. Czasami bardzo chorych myśli. No dobra koniec na dzisiaj tego wymądrzania się. Zresztą nadmierne oddzielanie sie od własnych emocji, myśli czy świata materii -w którym przecież żyjemy- także uważam za nierozsądne. Iść po środku drogi. I nie zbaczać za bardzo ani w jedną ani w drugą.Ale kto tak potrafi? I jeszcze jedno: ktoś może powie - przecież chodzenie po środku drogi jest niebezpieczne - Ja mu na to odpowiem że to przecież aforyzm, a nie dosłowne chodzenie po środku ruchliwej drogi.





Podobieństwa i różnice

Wbrew pozorem jest sporo podobieństw jaki różnic między polską a anglią. Na przykład alkoholicy mają w Polsce nieźle, a tu mają świetnie. Podobnie narkomani, lecz u nas narkomani nie I to jest pierwsza różnica, taka że Polska lubi tylko alkoholików i dyskryminuje narkomanów. Anglia natomiast uwielbia jednych i drugich i w tym jest bardziej postępowa. Bezdomni maja lepiej tu, pomijając fakt że zimy są cieplejsze niż u nas. Jednak jeśli nie masz homo officu, a ichyba inszuransu to wcale nie będzie ci lekko. Alkoholikom i narkomanom bez nich też nie jest łatwo. Otóż musicie wiedzieć że panuje tu ciekawe prawo. Jeśli przepracujesz jeden rok w swoim życiu posiadając homo office to nie musisz już praktycznie nic robić do końca życia. Za wyjątkiem zbijania bąków, kombinowania i obijania się. Biurokracja w Anglii też jakby rosła coraz bardziej, chociaż urzędników jest jeszcze nadal mniej niż w Polsce.

Kto wie czy przypadkiem odpowiedzialność za oczekiwanie na pieniądze przelane na moje konto nie spoczywa po stronie angielskiej. Lub powiedzmy że pół na pół.





Męska i żeńska pedofilia.

W jednej z gazet czytałem o przypadku oskarżenia faceta o pedofilie. Ponieważ usiadł, ...koło podróżującego samotnie samolotem chłopca, a wewnętrzne przepisy lini lotniczych jakimi właśnie podróżowali, zabraniają tego. Gość, albo jego żona, w każdym razie jedno z nich nie chciało lub chciało siedzieć koło okna, to znaczy luku samolotu. i zamienili się miejscami. No i stąd cała afera i oskarżenie faceta o pedofilię. Ciekawe że kobiety z góry nie są podejrzewane o pedofilię. Nie są pedofilkami, czy też jeśli są to ich pedofilia jest mniej groźna?

Oglądam telewizję. Konkretniej mam włączony telewizor i czasem rzucam okiem na ekran. W telewizji reklama: Wielkie społeczeństwo idzie sprzątać. Idzie przez miasto grupa ludzi z miotłami. Niektórzy podchodzą do nastolatków i zabraniają im palić papierosy, lub strofują za zaśmiecenie ulic i skwerów. Więc jednak wielkie społeczeństwo i wspólne dzieci? Engels dopiął swego? .

Zaczynają także udowadniać że bezrobocie spada. Co nie jest takie dziwne latem. Dla odmiany na pierwszej stronie jednej z gazet fotografia przedstawia jak angielski żołnierz uzdrawia afgańskiego chłopca. Bóg zeszedł na ziemię? Ale czy nie ma w tym pedofil i wewnętrzne przepisy armii brytyjskiej tego nie zabraniają? Skąd przecież to jest brytyjski zołnierz! na pewno jest niewinny.


Zapiski z Anglii częśc pierwsza
-opublikowana we fragmrntach w "Ithinku"

Dziwne, lecz był pewien że szef który podszedł do niego przed chwilą to wcielenie Odyna. Niezbyt zresztą zamaskowane. Nie chciał dać wiary temu co widział. Mało tego, on nie mógł! Przecież Odyn kojarzył mu się zawsze z mistykiem który zawiesił się na drzewie na siedem albo dziewięć dni w celu poznania prawdy. Tu jednak widział wykrzywioną, pijacką, złośliwą twarz, przepełnioną chciwością i dosyć marnymi rządzami. Coś mu się nie zgadzało. Z jednej strony. Bo z drugiej strony jednak może i było na rzeczy. Na pewno nie chciał mieć jakiś zatargów z Odynem, ani z żadnym bóstwem na wyspach. Nie przyjechał tu, aby na Boga walczyć. Szczególnie zaś z kimś tak potężnym i silnym, lecz po to żeby znaleźć schronienie. Któż z nas zna nasze tajemne intencje i ludzkie losy. Jeśli tak, to jedynie nieliczni. Po jakimś czasie przypomniał sobie że gdy wyjeżdżał z Glasgow, przymusowo zresztą, zobaczył na jednym z przystanków autobusowych herb miasta. Człowiek zawieszony na drzewie! Drzewo zaś stojące na rybie. To nie była żadna karta z taroka typu "Wisielec" jak wcześniej błędnie myślał, lecz właśnie Odyn. Następnie wyjazd z Glasgow "Szklanego Miasta" do Edynburga "Odynburga" czyli miasta Odyna. I nie kończące się wędrówki w zimnie i głodzie po ulicach. Czyżby miał jakieś stare zatargi z Odynem z przeszłości i nie był tego świadom? No żył tu przecież kiedyś. Na przykład na południu Anglii, gdzie widział miejsce w którym został na niewielkim cmentarzyku, koło malutkiego okropnie starego kościółka pochowany, i był gotów przysiąc że jeden z grobowców ze starego kamienia został wykonany dla niego. Oczywiście z jednego z jego poprzednich żywotów. Nie, nie popisał się wtedy. Pilnował robotników zbierających jabłka na królewski stół. Jakieś nowe, wyjątkowo wyszukane odmiany przywiezione statkiem z południa wprost do Kentu. Oczywiście najpierw do Cantenbury, kościelnej stolicy wyspy. Piękne i czerwone. Wspaniałe i godne królewskiego stołu! Ciągle krzyczał na nich i był wobec nich surowy. Lecz chyba żadnego z nich nie skrzywdził? Pan z Wysokiego Zamku inaczej patrzy na prostych pracujących w pocie czoła ludzi. Nie, nie widzi że są zmęczeni, że coś ich boli, że mają życie osobiste, i że są po prostu ludżmi. Nie widzi w nich w ludzi, dla niego to przecież tylko maszyny do przynoszenia dochodu i realizacji swoich celów. Teraz to musi odrobić i może odwróciły się rolę. On biega z wywalonym jęzorem niby jakiś głupek, potykając się co chwilę o kamienie, z pełnym jabłek, zawieszonym z przodu koszem, a oni go poganiają. Cóż, zwyczajna odróbka starej karmy. Przyjechał tu na odrobek. On już wie o tym. Widać bieganie po tunelach na farmie truskawkowej nie wystarczyło żeby oczyścić swój los ze starych i ciemnych sprawek. Powoli zaczynało mu się wszystko układać. Młody bezdomny żebrak narkoman, będący w średniowieczu korsarzem i stałym bywalcem tawerny położonej w okolicy Holyrood, ten właśnie który czekał na swoja drugą połowę i postanowił że będzie siedział na ulicy i żebrał lub zażywał narkotyki dopóki jej serce nie zmięknie i przepełniona współczuciem nie wyzwoli go z kłopotliwej, odgrywanej przez stulecia roli.

Co jednak robił -próbował sobie przypomnieć w wolnych chwilach, kiedy nie zbierał jabłek. W średniowiecznym Kencie był prawdopodobnie sympatykiem tego co przychodziło z kontynentu. Normanem spokrewnionym z dworami we Francji i Niderlandach? W Szkocji piktyjskim albo szkockim obrońcom starej tradycji? Przed szkotami lub anglikami. Przedstawicielem jednej z grup najeżdżców? Tyle ich przecież było! Aglowie, Sasi, Normanowie i Wikingowie. Ci nie, oni raczej mniej lub bardziej związani byli z kultem Odyna. Więc chyba obrońcą starej szkocko-piktyjskiej tradycji sprzed inwazji. Lub jakimś chrześcijańskim mnichem przybyłym statkiem z zielonej wyspy, zaledwie w starych zniszczonych skórzanych sandałach i jednej porwanej szacie, walczącym z dawnym obyczajem. Tak kpiąco na niego popatrzył. Zupełnie jakby chciał powiedzieć. Co znowu tu przyjechałeś? Co teraz zamierzasz zrobić? Po co? Do cholery jasnej! Przyjechałem tu bo w kraju nie mam żadnych perspektyw. Przyjechałem żeby przetrwać, a nie umrzeć z głodu pod jakimś starym brudnym śmietnikiem. Przyjechałem żeby nie umrzeć z głodu. Żeby nie palić niedopałków zbieranych wstydliwie na ulicy, tak jak to robią niektórzy. Żeby nie prosić matki o pożyczkę na papierosy, kawę i chleb. Przyjechałem tu autostopem. Do cholery jasnej! Bo przecież nie po to właśnie tak zebrały sie przyczyny mojego losu żebym musiał tu przybyć dla innego celu. Absurd. Pomimo nie młodego już wieku, ale i nie starego. Ukończyłem czterdzieści lat, i podjąłem wyzwanie życia. Podniosłem rzuconą mi na ziemię rękawicę i oto przybyłem. Nie znając języka i nie mając pieniędzy. Nie mając także fachu który by mi się tu przydał. Tak się złożyło że postanowiłem po prostu przerwać. Przetrwać za wszelką cenę. Jeśli znowu tu przyjadę i dostanę tą pracę w okolicy Edynburga, o którą staram się poprzez warszawską agencję, to znaczy że związek jest. I nie dlatego wcale że tylko tu szukałem pracy, po prostu na dziesiątki listów i wysłanych cv. akurat odpowiedziała mi jedna agencja, oferująca prace w fabryce niedaleko Edynburga. Zobaczymy za kilka dni, a na pewno już za dwa tygodnie. Na razie kamerą kupioną po miesiącu pracy razem z laptopem za pieniądze zarobione w okolicy Sittinbourgh [ i odłożyłem jeszcze pare setek funtów, no może z pięć] Więc tą małą, fajną, czerwoną kamerą [właśnie taką chciałem mieć] kupioną w Argosie w pewne niedzielne wrześniowe popołudnie, filmuję mój pokój, następnie widoki z okna i z balkonu. Najbardziej mi chodzi o wzgórze które widać przez okno i zamek widziany najlepiej z balkonu. Dalej na wysokiej brzozie [kiedy ona urosła taka wielka, pamiętam jak była mała] Na tej brzozie jest wielkie, ogromne wprost gniazdo ptasie. Gniazd jest tu sporo. Prawie na każdym drzewie jakieś. Po prawej stronie liceum do którego chodziłem. Oczywiście szukam na portalach także i innej pracy. Czekanie na po świętach żeby się ze mną umówili na spotkanie kwalifkujące z połączone z egzaminem, a następnie samo spotkanie i egzamin, i jeśli przejdę przez sito kwalifikacji, dopiero za podejrzewam kilka dni wyjazd. Raz: boje się czy mnie nie zamkną z powodu wymyślonych obciążeń przez ZUS. Dwa, praca nie jest jakaś szczególna. Pakowanie na taśmie sałatek i pizzy. Osoba z lekkim niedorozwojem umysłowym może to robić, ale mają w czym wybierać i robią to. Przy okazji może bawią się ludźmi i pokazują jak są ważni. Na wszelki wypadek nie mówię wiele o sobie. Pamiętam doświadczenia z Glasgow. Nikogo tam nie obchodziło co robiłem wcześniej. Że od dwudziestu lat uprawiałem sztuki walki. Że interesuje się filozofią i religią wschodu. Że interesuje się wpływem technik medytacyjnych na umysł człowieka. Że znam nieżle linuxa i używam mandriwy. Że próbuję pisać i malować. Że miałem nawet wystawy w Polsce, we Wrocławiu. Miedzy innymi w galerii "Entropia" prowadzonej przez Alę i Mariusza Jotko. Że potrafię kreować strony internetowe i trochę param się informatyką, oraz nawet próbuje programować. Może jedynie to, że mogłem zostać uznany za dziwaka. Bo do znalezienia pracy te moje umiejętności nie są specjalnie przydatne. Przypominam sobie rozmowy z jednym człowiekiem z Mongolii który rzekomo przyszedł na nogach z Mongoli do Krakowa. Szedł przez prawie całą Azję i kawałek europy aby zatrzymać się dopiero na plantach. On też opowiadał mi jakieś dziwne rzeczy, że między Chinami a Mongolią trwała wojna. Że to i tamto. Nikogo to w Krakowie nie obchodziło.

Od czterech setek lat z okładem wyjeżdżamy. Wcześniej przed nami, chyba jako pierwsi, wyjechali z kraju arianie, następnie emigrowali powstańcy, a razem z nimi wyjechał Mickiewicz, Szopen i Cyprian Kamil Norwid. Później kolej przyszła na robotników i chłopów. Potem na ludzi z solidarności. Teraz wyjeżdżamy my. Dlaczego wyjeżdżam? Lata temu Londyn był dla mnie miastem muzyki, mody. i marzeniem żeby się tam znaleźć. Jednak ja wyjechałem żeby nie umrzeć z głodu. Nie dla muzyki, pubów i licznych nocnych klubów. Było to tak. Kiedy przyjechałem do Polski po moim pobycie w Szkocji postanowiłem wrócić jeszcze raz do miasta które kochałem kiedyś i w którym jak mi się wydawało zostawiłem kilku przyjaciół. Po ośmiu latach powiecie. Dziwny pomysł. To ja odpowiem że macie rację. Któż po ośmiu latach nieobecności wraca na stare śmieci. I niby po co. Dziewczyna która tam została po rozstaniu ze mną miała już może nowego chłopaka, lub nawet męża i dzieci. Koledzy skończyli studia i rozjechali się po świecie. Ci którzy zostali mieli co innego w głowie. Mianowicie myśleli jak utrzymać się z marnych pensji i wynająć dla siebie i żony małą kawalerkę na obrzeżach miasta w jakiejś wielkiej blokowej dzielnicy. Na Bronowicach, Kozłówku, Prokocimiu, Woli, lub na Piaskach albo na Kurdwanowie. Skąd dojeżdzali rano do pracy. Nie szczęściło mi się za bardzo, i nie zagrzałem zbyt długo miejsca w mieście. Praca? Za osiemset złotych. Żeby nie umrzeć z głodu, a z obu firm w których pracowałem nie dostałem do dziś pieniędzy. W końcu pozbawiony nadziei wyjechałem autostopem do UK. Po raz kolejny Zjednoczone Królestwo uratowało mi życie. I ta dziewczyna o którą tyle razy byłem zazdrosny, a teraz zobaczyłem ja na wielkim bilbordzie idąc ulicą do supermarketu położonego przy ulicy Wielickiej. Patrzyła na mnie z każdego prawie bilbordu, była koło mnie przez cały czas. Co za ironia i zrządzenie losu. Osiem lat walczyłem, żeby stanąc na nogi, dojść do zdrowia i wrócić do Krakowa żeby z nią być. No, może cztery albo pięć. Teraz kiedy przyjechałem do miasta, już nie myślałem o niej, przynajmniej świadomie, ale za to widziałem ją wszędzie kiedy tylko wyszedłem na ulicę. Chyba zrobiła to bo nie mieli razem z mężem srodków na życie, bo zawodową modelką nie była. Może mąż potrzebował pieniądze na jakiś biznes lub ukończenie studiów? Idąc ulicą zastanawiałem się. Jakiś czas pózniej śniła mi się. Sniło mi się że wyjechała do Gruzji. Nie sprawdziłem tego nawet. Przecież nie musiałbym nic mówić, gdyby się ktoś odezwał, ona, jej matka, lub może ktoś inny? Po prostu odłożył bym słuchawkę. Po co o tym wszystkim napisałem. Jeśli to stara historia to po co? Żeby przywołać wspomnienia? W każdym razie wyjeżdżamy. Znowu następne pokolenia wyludniają naszą ziemię i emigrują. Jak nigdy chyba w historii. Przynajmniej od tysiąca lat.

Jest grudzień, ja znowu szukam pracy. Pojechałem zimą na święta do polski żeby odwiedzić rodzinę. I tak zostałem. Poleciałem w styczniu do Londynu a w Londynie zima stulecia. Pokręciłem się trochę po mieście i poszedłem na dworzec. Wróciłem autokarem. Teraz siedzę tu i od dwóch miesięcy szukam pracy przez internet, co chyba nie jest najlepszym pomysłem. Czy kocham Radom i region w którym przecież urodziłem sie i wychowałem. Chyba nie. Nie mówię żle o miejscu mojego urodzenia ani też nie zachwycam się nim ponad miarę, chociaż patriotą lokalnym jestem. Nie powiem jednak chyba tak jak kiedyś powiedział Gombrowicz - Żegnaj miasto - A co powiedział Sedlak i Malczewski? Tego nie wiem. Takie to cichociemne miasto. Niby nic a takie kamienie szlachetne rodzi ta ziemia.
Przyjechałem jednak w końcu, bo w Polsce głównie piszę i robię korektę moich opowiadań. Świetnie, niemniej nie mam żadnego pomysłu na życie, to znaczy jak się utrzymać z pisania, lub z jakiegoś innego zajęcia. Na mój list wysłany przez internet odpowiedziała pani Małgorzata - odpisała że mogę przyjechać, jeśli chcę na interviu i może mnie przyjmie do pracy. Jechałem chyba ze trzydzieści godzin. Albo i więcej. Najpierw autokarem z Radomia do Potrsmouth. Wysiadłem na przystanku naprzeciw dworca kolejowego, niedaleko portu i tego pieknego starego statku. Na ławce na której przysiadłem na chwilę, zobaczyłem później dziewczynę podobną do A. z utlenionymi na blond własami. Potem z Portmusth przyjechałem autobusem regionalnych linii do Bognor. Przez Chichester. Znalazłem "bed and dreakfast" przy Chichester street 8, za średnią cenę, jak myślałem wtedy chociaż teraz uważam że za dość wysoką, przynajmniej na moją kieszeń. To jest za dwa dni zapłaciłem pięćdziesiąt funtów. Jutro, czyli w poniedziałek o dziesiątej rano mam spotkanie w sprawie pracy. Jestem wykończony tą podróżą i dwoma prawie nie przespanymi nocami. W głowie mam zamęt i słowa mi się mylą Pokój jest duży, całkiem gustowny i miły. Jedyny minus to to że trzeba schodzić na papierosa przed dom, ale dzięki temu mniej palę. Teraz nie popuszczę. I ostro zabieram się za szukanie pracy i mieszkania. Okolica jest nadmorska a przy okazji doby klimat, i mam nadzieję sympatyczne krajobrazy. Pokój naprawdę jest ogromny i ma ze trzydzieści metrów kwadratowych, ale trzeba za niego płacić aż 25 funtów za noc. Razem z dużym śniadaniem. Tak zwanym "kontynetalnym" W poniedziałek jadę na rozmowę w sprawie pracy do tego całego Pagham. Za taksówkę płacę dziesięć funtów. Spotkanie odbywa się w tak zwanej kantynie zakładu pracy, czyli po prostu w stołówce i jest tam jeszcze jakieś dziesięć osób oprócz mnie. Niektórych przyjmują od razu i każą im przyjść następnego dnia na szkolenie z bhp, innym w tym mnie mówią że zadzwonią. Pani M. podczas spotkania pozwala sobie na złośliwe żarty z ludzi starszych i mniej zaradnych, i widać że jej to sprawia przyjemnść. Nie chciałbym chyba tam pracować. Nie to nie. Jednak jakby tego było mało ubiegłoroczna simkrata "Lebary" [okazuje się że] nie działa. Nie dowiem się więc, choćby z czystej ciekawości czy zostałem przyjęty. Wcześniej w autobusie zostawiam okulary. Nic to, mam we wtorek kolejne spotkanie w Runcton. Zadzwoniłem pod numer telefonu który podał mi spotkany wcześniej na przystanku polak. Pani przez telefon mówi żebym przyjechał o 14 na szkolenie. Wydaje na taksówkę jeszcze więcej, a kobieta prowadząca auto nie podwozi mnie jak się okazuję pod właściwe miejsce, lub spotkani polacy oszukują. Chodzę i szukam. Telefon na ironię losu wyładował mi się, więc nie mogę się do niej dodzwonić i dowiedzieć gdzie to dokładnie jest. Podejmuję decyzję że wracam. Kiedy czekam na przystanku przeglądam słownik, nagle podjeżdża autobus, wbiegam szybko. I, niestety okazuję się że zostawiłem na przystanku telefon. Mam teraz 84 funty. Zapomniałem dodać że rano wynajęłem pokój za okropnie wysoką cenę, 80 funtów na tydzień. Teraz muszę wybierać. Wracać za te 84 funty do polski czy zostać. Do zapłacenia brakuje mi cztery. Może coś wymyślę. Na żadne hurtownie i farmy już nie jadę. Na podróże po okolicznych wioskach wydałem sporo pieniędzy. Nie mam teraz nawet na kupno nowej sim karty, bez tego o znalezieniu pracy trudno nawet marzyć. Zobaczę jutro jak wstanę, jest tu agencja i może przynajmniej uda mi się zostawić cv. Szkoda że nie posłuchałem swojego snu i porannego nastroju. Zaoszczędził bym piętnaście funtów, ale poczucie winy by mnie zagryzło. Trudno, jak ma się takiego wewnętrznego kontrolera w sobie to się nic nie poradzi. Może jednak? Kontroler i wewnętrzny tyran męczy mnie i dręczy cały czas jka by chciał mnie zabić, jednak zaczynam powoli rozumieć że nie powiniem teraz pracować ani szukać pracy. Myślę o przyszlości i przybiera to postać skrajnej histerii, żeby nie powiedzieć paranoi. Zupełnie jakbym najadł sie amfetaminy i miał poamfetaminowego kaca. Własnego pogrzebu co prawda nie widzę ale panikuje i to ostro. Mam nadzieje że umrę z głodu zanim termin wypowiedzenia mieszkania minie. Generalnie katastrofa. Jednak powoli zabieram sie do tego co robię i lubię. Na pierwszy ogień idzie rysowanie. Widać że w stanach skrajnego napięcia psychicznego pojawia się u mnie potrzeba kreowania siebie poprzez rysowanie i malowanie. Możliwość, albo jak wspomniałem wcześniej, potrzeba. Robię też sporo zdjęć nad morzem i w parku, i filmuję morze. Powoli uspokajam się i zdaje sobie sprawę że muszę pogodzić się ze swoim losem i ze sobą. Już nie mam zamiaru umrzeć. Będę szedł południowym wybrzeżem Anglii w stronę Dover. No i oczywiście wędrując, robiąc zdjęcia, filmy, i zwiedzając. Następnie kiedy przejadę kanał będe wędrował wybrzeżem kontynetalnej europy. Aż dotrę do polski. Do polski się też nie śpieszę, bo tam może na mnie siedzieć ZUS. Dlatego przecież wyjechałem, a właściwie uciekłem. Obawiałem się że mogą mnie zamknąć a w więzieniu zatłuc. Kto się na mnie uwziął i dlaczego, nie wiem. W każdym razie nie mam zamiaru siedzieć w więzieniu. Nawet gdyby nie wiązało się to z większymi represjami, i z popełnieniem tak zwanego "samobójstwa" włącznie. Oczywiście mam swoje teorię na ten temat, związane z moim pobytem w Krakowie przed dziesięcioma laty. Kiedy wróciłem w 2008 na miesiąc do Krakowa, ktoś chciał mnie zabić gdy przechodziłem na drugą stronę ulicy Limanowskiego, na początku kwietnia, w południe. Facet najeżdzał na mnie trzy razy, a ja odskakiwałem na bok. Siedzący w samochodzie mężczyzna, na oko po trzydziestce, okrągłej budowy twarzy, łysiejący lub z ogoloną głową wyglądał na półprofesjonalistę. Wszystkie szczegóły w ubiorze starannie dopięte na ostani guzik. Żadnych znaków szczególnych. Wszystko nowe i typowe, nie wyrózniające się. Podobnie czarny, nowy samochód, nie znanej mi marki. To znaczy że gość był z mafi albo ze służb. Albo z jednego i z drugiego, bo związki policji, administracji, służb specjalnych i mafii są u nas powszechnie znane. Na schodach znalazłem pięć funtów! Więc mam już pieniądze na opłacenie czynszu.
Trochę o ludziach. Właściciel [?] b/b położonego przy Chichester Road który ma na imię Mikael jest dosyć komunikatywny i łatwo jest mi się z nim dogadać. Jeśli czegoś nie rozumiemy, tłumaczymy to sobie na migi. Jego żona[?] jest prawdopodobnie architektem i wykłada na miejscowym uniwersytecie. Trudno jest mi się z nią porozumieć, jednak wynajęła mi pokój, dokładnie flat w sąsiednim prawie domu, a konkretniej przy Annandale Avenue . Jest trochę ostra w rozmowie lecz czuję że mi pomaga. Sąsiedzi. Sąsiadów widziałem raz albo dwa. W sąsiednim pokoju mieszka chłopak z jednym zębęm i jest mocno połamany, a na dodatek kuleje. Sympatyczny. Widziałem jeszcze dwie kobiety po czterdziestce. Także wyglądają na sympatyczne. Zamieniłem z nimi po dwa słowa. Wszyscy w mieszkaniu kopcą faję. Poza tym jest spokój i słychać przez otwarte okno ptaki. Na ulicy spotykam kilka razy parę, chłopaka i dziewczynę. Chłopak ma na imię Grzegorz i nieżle zna angielski, przynajmniej lepiej potrafi się porozymiewać po angielsku ode mnie. Zawsze bardzo się śpieszy. Dziewczyna jest bardziej komunikatywna. Rozmawiam jeszcze kilka razy z ludżmi z polskiego sklepu, położonego naprzeciw dworca. Z dość ładną dziewczyną o urodzie łekomwskiej i chłopakiem. Chłopak jest podobny do jednego z gości z mojego miasteczka którego kiedyś widziałem w "Jemiole" kiedy byłem tam z A. Byłem też kilka razy w drugim polskim sklepie, teraz jednak kiedy nie mam pienędzy nie chodzę do sklepów.

Generalnie o ile lecąc do Londynu w styczniu dostawałem podróżnej gorączki, to jadąc do Bognor Regis czułem się jakbym wyruszał na małą wycieczkę, no może jeden przystanek autobusem dalej od mojego domu. Zobaczymy czy to się sprawdzi i czy moje ciało "wiedziało" że zmiana miejsca jest dla mnie korzystna, i łatwa. W każdym razie mieszkam w anglii, a właścielka mieszkania zapewniła mnie że płaci za mnie podatek lokalny. Dwa razy dziennie chodzę nad morze. Jutro chcę znależć ten ogromny park i położoną obok niego bibliotekę. W bibliotece jest internet. Byłem w parku w niedzielę i robiłem zdjęcia. W poniedziałek także. Natrzaskałem sporo zdjęć. Z internetu nici, babka w bilbiotece żąda jakiegoś potwierdzenia zamieszkania. Zauważam dwie rzeczy. Pierwsza. Faktycznie muszę przyznać rację tym którzy twierdzili że polacy którzy teraz przebywają na wyspach mają jakiś z nimi związek. Na pewno polegli podczas jednej z inwazji, kiedy wspólnie z wikingami atakowali wybrzeża. Wtedy też mogli już być nawet polakami [prapolakami] i chyba nimi byli.Druga rzecz, to sposób oczyszczania się przez cierpienia. Wielu z nich woli cierpieć czekając na poprawę losu zanim coś ze swoim życiem zrobić. Przypomina to metody stosowane kiedyś przez skandynawów. Zapewne polacy też tak kiedyś robili. Może nawet wszyscy słowianie, i ludy północy.

Jest poniedziałek. Siedem dni głodówki podczas której zjadłem jeden chleb wystarczy! Po południu kupuję w markecie tani chleb, za aż 47 peny i tanie ciastka. Razem wydałem przeszło funta. Zostało mi jeszcze jakieś 70 pi na telefony. Z budki telefonicznej dzwonię do matki. Muszę ją uspokoić że żyję, i nic strasznego mnie nie spotkało. Wtorek. Mieszka mi się tu w miarę dobrze, pominąwszy oczywiście brak funduszy, i
pracy. Cały czas porzucam jakieś niepotrzebne obawy, odnośnie innych ludzi, czyli mówiąc po ludzku strach. Następnie wstyd. Ludzie tu nie wstydzą się siebie. Muzycy nie tylko pokolenia lat sześcdziesiątych, ale i ci młodsi nie wstydzą się siebie, i pokazują się w tv. jakimi naprawdę są. Często potwornie zmęczeni, i ze zniszczonymi twarzami. W Polsce jakoś tego nie widziałem, gwiazdy muszą świecić blaskiem do końca. Zero zmarszczek, i oczywiście zawsze radość. Co jeszcze takiego widziałem co zwróciło moją uwagę, a nawet poruszyło mną? W poniedziałek widziałem gościa kupującego w "Morriseyu" tani chleb, kasjera rożśmieszyła jego bieda, chociaż sam wyglądał jakby przed chwilą wyciągneli go ze śmietnika. I w biurze pracy. Na widok wchodzącego przede mną człowieka, prawdopodbnie polaka, siedząca naprzeciw wejścia kobieta pracująca w agencji bezczelnie wykrzyknęła - O Boże - sama wyglądała żałośnie, co jednak nie przeszkadzało jej zachować się w taki sposób. Przy poznaniukobieta zyskuje jednak, a nawet okazuje się dość sympatyczna. No dobrze, przejdżmy do rzeczy. W końcu odbijam się od dna, powoli ale jednak. Z powodu głodu mam już problemy z chodzeniem lecz wypełniam aplikację i zanoszę ją do Agnecji. We właściwym czasie i właściwej osobie. Aplikacja jest wypełniona bez żadnych pomyłek i błędów. Dostaję pracę przy sprzątaniu położonego nad morzem ośrodka. Dwa razy w tygodniu po cztery godziny. Mało żeby opłacić czynsz, ale na jedzenie i papierosy będę miał. Oczywiście nie tak od razu. Niemniej znależć pracę bez telefonu, i konta w banku to jest coś. Pójdę tam dwa razy. Na sprzątanie chodzą sami rosjanie, konkretniej ludzie języka rosyjskiego z Litwy i Łotwy, Łotysze, Litwini, i Rosjanie z tych krajów. Polacy raczej nie. Polacy pracują w ośrodku na stałe albo na kotrakty. Kobieta w agencji była dla mnie miła, i dała mi kilka rad. Pierwszą żeby napisać inne cv. Następną żeby szukać pracy w internecie, i w innych agencjach. Powiedziała też gdzie jest darmowy internet. Konkretnie w "Future Trejn" abo coś w tym rodzaju. Z ludżmi z "Future" nie przypadliśmy sobie do gustu, przynajmniej podczas pierwszej wizyty, bo potem to się zmieniło. Aha zapomniałem dodać po wizycie w agencji dostałem wiatru. wygrzebałem w portfelu sto złotych które wymieniłem na funty po korzystnej cenie i kupiłem simkartę lebary! Mam już więc telefon. MOGĘ TERAZ PÓJŚĆ DO INNEJ AGENCJI, i idę. Z miejsca dostaję pracę na nocnej zmianie, na magazynie, na farmie kwiatowej. Zakładam też konto w banku, bo na czeki trzeba długo czekać, a opłaty pochłaniają dużo pieniędzy. Do założenie konta wystarcza mi payslep z adresem, za pracę przy sprzątaniu. Kobieta z którą pracuję mówi że w "Berkeleju" można wyrobić konto w trzy dni. Idę w piątek.Każą mi przyjść we wtorek. Jestem umówiony na spotkanie z Kely. Otwieram konto za dwadzieścia dwa funty. Razem z ubezpieczeniem. Codziennie rano czekam na kartę. W międzyczasie głoduje jeszcze przez trzy dni. Mam już jednak konto i wybieram z niego pieniądze na opłacenie tygodniowego czynszu. Zostaje mi do opłacnia dwa.

W agencji proszę o pomoc przy wyrobieniu mi NINu. Pozostanie jeszcze homo ofice. We wtorek idę ostatni raz do pracy. Cieszę się bo montowanie wózków jest wyjątkowo nudnym i monotonnym zajęciem, a atmosfera w pracy niezbyt miła. Każdy dodatkowy człowiek jest traktowany jako konkurent odbierający pracę. Ciągle pojawiają się jakieś próby ośmieszania, poniżania. Może chcą mnie sprowokować do awantury albo do bójki i znależć pretekst do wyrzucenia. Zawsze to jeden dzień pracy dłużej i parę funtów więcej. Dłużej bym tam nie wytrzymał. Znowu mnie ciągnie do Londynu, szczególnie na Camden. Może za miesiąc jak odłożę trochę pieniędzy przeniosę się tam. W ogóle co ja tutaj robię. Chcę pisać, może także robić filmy rysunkowe, i rysować. Świetnie że dostałem pracę na magazynie, i mam pieniądze na jedzenie i opłacenie czynszu, ale nie o to chodzi. Coraz częściej zadaje sobie pytanie: jak żyć z tego co lubię robić i co chcę robić, a nie z tego co muszę.
Czwatrek. Ponura pogoda, jestem drugi dzień bez pracy. Mam okropny nastrój. Idę do banku wybrać pieniądze za pomocą karty, którą otrzymałem w liście dwa dni temu. Okazuje się to dla mnie trochę zbyt skomplikowane, i proszę kobietę w okienku żeby mi wypłaciła sto czterdzieści funtów. Dla pewności pyta mnie o jakieś dane typu dzień urodzenia i adres a następnie mi pieniądze. Po prostu nie wiem jeszcze jak to robić. Siostra z którą rozmawiam przez telefon mówi że to normalne i że wiele osób w Polsce wybiera pieniądze w okienku nie mając karty, albo nie korzystając z niej. W Charity Shopie kupuję sobie ładny, niebieski kubek. To wszystko na co mnie dziś stać. Acha, okazuje się że anglicy portafią też pokazać klasę. W Charity Shopie, gdy oglądam jakieś porcelanowe dzwonki sprzedawczyni trąca mnie w bok i mówi "Bi fajn". Nie wiem co odpowiedzieć i uśmiecham się. Faktycznie musiałem wygladać tragicznie, myślę po chwili gdy wychodzę ze sklepu. Jednak ta zabawna sytuacja poprawia mi trochę nastrój, choć nie na tyle żeby się za coś wziąść.

Piątek, popołudnie. Poszedłem znowu do banku bo nadal nie potrafię korzystać z karty bankomatowej i wybrałem pieniądze na opłacenie zaległego czynszu. Wracając do domu wstąpiłem po mój "pejslip" z poprzeniego tygodnia. Zarobiłem prawie trzyta funtów, czyli całkiem nieżle. Po drodze robię jeszcze zakupy w supermakecie. Kasjer przy kasie śpiewa, jednak gdy do kasy podchodzi klijent z ledwo wypełnionym koszykiem, a na dodatek w koszyku przeważa liczba artykułów w kolorze żółtym i z napisem value, odwraca ostentacjnie głowę i bezczelnie ziewa. Zaczyna się religia piłki nożnej, w wersji pod nazwą "Mistrzostwa Świata". Obejrzałem pierwszą połowę meczu Meksyk: RPA, podczas tórego kibicowałem Meksykowi. Zresztą lepiej grali, i mieli lepszą drużynę. Po szóstej piętnaście rozpocznie się mecz Anglia:USA. Sąsiad już chodzi z ogromną trąbą i rozmawia z mieszkającym naprzeciwko niego pod numerem czwartym Mikelem. Obaj są prawdopodnie po paru cedrach. Podczas meczu Anglia: Meksyk jakieś dwa tygodnie temu, Mikael chodził w ogromnej czapie w biało-czerwone szachownice i spódniczce z białych i czerwonych sznurków. Facet raczej po czterdziestce lub przed piećdziesiątką, bez zębów, a dokładniej z fragmentem jednego zęba. Sympatyczny i pomocny. Gdy się sprowadziłem od razu zaoferował mi swoja pomoc, proponując korzystanie z jego naczyć i jedzenia. Rzecz jasna nie skorzystałem. Chciał mnie też oprowadzić po domu i pokazać wszystko. Brak zębów nie wprowadza go jak widzę w żadne kompleksy. Zapomniałbym bym, wokół niego podczas pamiętnego meczu Anglia; Meksyk unosił się niezbyt dyskretny zapach saidera. Szósta piętnaście. Urugwaj:Francja. Urugwajczycy przypominają polaków, raczej wolą sobie spokojnie spacerować po boisku, i nie męczyć się. Francuzi natomiast biegają po boisku jak konie. Sobota. Płacę za dwa tygodnie czynszu. Za tydzień poprzedni i obecny. W ten sposób wychodzę na zero, i nie mam już długu! Idę nad morze. Po powrocie włączam telewizję. Trwa właśnie mecz Południowa Korea: Grecja. Za grecję nikt nie wygra, niestety muszą grać sami. Sąsiad zza ściany, Mikael pod numerem jeden krzyczy co chwilę histerycznym głosem - gool! Robi to jak małe dziecko któremu zabrano coś cennego, i stanowczo domaga się zwrotu jego własnosci, od której zależy co najmniej życie. Następny mecz tego dnia. Argentyna: Nigeria. Trenerem drużyny argentyńskiej jest Diego Maradona. Starannie ubrany mężczyzna z długimi czarnymi zaczesanymi do tyłu włosami, i siwą dokładnie przystrzyżyną brodą wygląda elegancko i szlachetnie, chociaż jest nieco otyły i garnitur ma co tu dużo ukrywać niezbyt wyszukany. Do drzwi stuka Mikel, sąsiad zza ściany, ten spod numeru pierwszego. Anglicy mają do mnie trochę pretensji o to że się nie udzielam -bo oni żyją tu wszyscy trochę jak w rodzinie. Podobne wrażenie odniosłem odnośnie osoby Michelle i drugiego Mikaela. Mikael mówi też że mało jem i że nie dbam o siebie. Przyjmuje te uwagi i uśmiecham sie do niego, tak jak on uśmiecha się do mnie. Wieczorem gra Anglia z USA, i to już jest prawdziwe święto. Amerykanie to nie partner do sparingu jak się okazuję ale drużyna która rok temu pokonała w ważnym spotkaniu Hiszpanię, dwa do zera. I w związku z tym remis anglików nie jest w żadnym wypadku porażką, ani powodem do wstydu. Po meczu przypomina mi się moja rozmowa z Kely w banku, podczas której Kely pokazuje mi na migi za jakie rodzaje sportu mogę dostać odszkodowanie a za jakie nie, co robi na mnie naprawdę fantastyczne wrażenie. Więc gdy mówi o jeździe na motorowerze i motycklu, wydaje z siebie dźwięki w rodzaju - brr - i układa ramiona jak osoba prowadząca motocykl. Kiedy mówi o skokach na banji wyraża to także za pomocą gestów naśladując skok. Całość jest naprawdę bardzo śmieszna i zabawna.